Ognie w szalonym zatopione błękicie,
Odblask kocich oczu otoczonych mrokiem.
Aksamitne źdźbła ręka odkrywa skrycie;
Tam każdy wrzący nerw innym jest rozłogiem.
Spływają do źródeł, do bram przestrzeni;
Strugami kreślą tańczącej zarys ścieżki.
W sennych zakamarkach omszonej zieleni;
W górę, to w dół wzlata, dla ziemi zbyt rzeźki.
Punkcik rozczulił wreszcie rozpłakaną noc;
Jeden mały świetlik, a obraz pokraśniał.
Ciemności się go boją, on tłumi ich moc;
Lecz gdyby nie cienie, świetlik by nie jaśniał…
(23 lipca 2009)
Właśnie zakwitły katalpy...
Bello poema genios imagenes. Te mando un beso.
OdpowiedzUsuń¿Estás traduciendo el poema al español? Saludo 🙂
OdpowiedzUsuńZachwycający wiersz- głęboki, pobudzający wyobraźnię...
OdpowiedzUsuńMoje skojarzenie oczywiście z naturą, jej pięknem, mocą i tajemnicą...
Bardzo piękne metafory zastosowałaś w tym wierszu.
Pozdrawiam ciepło, Pola
Polu, jesteś bardzo miła. Dziękuję!
Usuń