W moczarowych wichrów lamentach,
W grzebieniach sitowia – krzyki mew.
Ciemność – w wodnych oczu odmętach,
Na bagnach rozpacz kikutów drzew.
Żywy – lecz czemu jak widmo błądzi?
Samotny człek chłonie mrok głuszy.
Tu, na mokradłach, pomór rządzi,
A głosy martwych sycą uszy.
Wśród błota jarzą się istoty,
Niewieścich ciał przybrały żądze.
Lekki, jedwabny kształt ciepłoty.
Pobladł, przeklął i rzekł: – „Odchodzę”.
Nie zdążył nawet zrobić kroku,
Już w dzikie wino zaplątany.
Kamienne ramię drży w amoku,
Topnieje żołnierz ołowiany.
I w halkach warkocze komety,
W lędźwiach pocałunków potoki,
Głodne czułości są kobiety.
- Władczy płomień dziesięciooki.
Gubiąc całun w śmierć się zmieniają,
Z ust wyrwany przeraźliwy jęk,
Stwory zewsząd go otaczają,
Szpony dzielą odzienie i lęk.
Zbudzony – Mrok z oczu przeciera,
Splamionej koszuli widzi len.
Gorąca szrama mu doskwiera.
-”Spokojnie to był sen. – Tylko sen...”
***
Kolejny utwór z kapsuły czasu (26 października 2009)
jakieś takie właśnie klimaty mnie wówczas zajmowały. :))