Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 28 grudnia 2023

MOKRADŁA

 


W moczarowych wichrów lamentach,

W grzebieniach sitowia – krzyki mew.

Ciemność – w wodnych oczu odmętach,

Na bagnach rozpacz kikutów drzew.


Żywy – lecz czemu jak widmo błądzi?

Samotny człek chłonie mrok głuszy.

Tu, na mokradłach, pomór rządzi,

A głosy martwych sycą uszy.


Wśród błota jarzą się istoty,

Niewieścich ciał przybrały żądze.

Lekki, jedwabny kształt ciepłoty.

Pobladł, przeklął i rzekł: – „Odchodzę”.


Nie zdążył nawet zrobić kroku,

Już w dzikie wino zaplątany.

Kamienne ramię drży w amoku,

Topnieje żołnierz ołowiany.


I w halkach warkocze komety,

W lędźwiach pocałunków potoki,

Głodne czułości są kobiety.

- Władczy płomień dziesięciooki.


Gubiąc całun w śmierć się zmieniają,

Z ust wyrwany przeraźliwy jęk,

Stwory zewsząd go otaczają,

Szpony dzielą odzienie i lęk.


Zbudzony – Mrok z oczu przeciera,

Splamionej koszuli widzi len.

Gorąca szrama mu doskwiera.

-”Spokojnie to był sen. – Tylko sen...”

***


Kolejny utwór z  kapsuły czasu (26 października 2009)

jakieś takie właśnie klimaty mnie wówczas zajmowały. :))





Czy ktoś wybiera się na tańce na Sylwestra?


No i co z Sylwestrem Marzeń TVP?




środa, 27 grudnia 2023

LIST


Jak koraliki nanizane na nić -

serdeczne znaki na linii kilku żyć.

Zdania, opinie, niewypowiedziane… 

Żarliwe frazy dosłownie składane.

 

Odkryją prawdę sens słów czytanych,

Wyryją w pamięci treść przytaczanych

kolejny raz, całej rzeczy przyczyna:

- Gdy jedno kończy, a drugie zaczyna...


(6 lutego 2010)


Ten wiersz jest bardzo stary i wydaje się nieaktualny. Ktoś może nawet powiedzieć, że epistolografia to już przeżytek. W dobie internetu i telefonów komórkowych oraz platform społecznościowych pisanie listów  stało się oszczędne i nawet podczas świąt sprowadza się do "wklejenia" ogólnych życzeń w mediach społecznościowych, krótkiej wymiany zdań za pomocą emaila, messengera, sms-a oraz reakcji w postaci serduszka lub kciuka. Generalnie takie postępowanie nie jest rzeczą złą. Ale naszła mnie taka refleksja, że jeśli ludzie przestają do siebie pisać, a ich wiadomości z roku na rok są coraz krótsze, to znaczy, że nie mają sobie wiele do przekazania, a ich relacje są w zasadzie powierzchowne. Czy tak chcemy żyć i czy tego naprawdę pragniemy?


niedziela, 24 grudnia 2023

Wiedźminskiego terminatora przypadki XVI

 Zaiste dziwne było to królestwo. I nikt nie wiedział, jakim cudem ono właściwie funkcjonuje? Królowa w nocy spać nie mogła, bo co rusz spazmów i migren dostawała, między posiłkami - globusa, a duszności męczyły ją na  samą myśl, kiedy tylko skarbnik królewski do jej komnaty miał zapukać. Sam mistrz prowadzenia ksiąg przychodów i odchodów, dostawał nerwicy natręctw, kiedy tylko miesięczne sprawozdanie, czy zaplanowany budżet państwa do podpisania miał dać. Albowiem jej miłość wielce nie lubiała rachować i koronny skarbiec na zbytki trwoniła: wszelkie pozory i utrzymanie dworu kosztowało bowiem krocie, nie wspominając o innych państwowych wydatkach: przyjmowaniu zagranicznych poselstw, wspieraniu kuglarzy (zwłaszcza mało komu znanych wędrownych celebrytów) i dbaniu o oprawę artystyczną podejmowanych przez jaśnie państwa gości. Bo trzeba wam wiedzieć, że biesiadować w tym królestwie lubieli wszyscy: od stajennych i pastuchów, poprzez pomywaczki i pokojowe, kończąc na jaśnie państwu właśnie. Król Ferdynand  bez Zęba na Przedzie wielkim był "patriotą" i lubiał się otaczać podobnymi sobie "patriotami". A każdego, kto mu się w chwili słabości, to znaczy odwagi, sprzeciwił, bez ceregieli między oczy bił, nie bacząc na argumenty. Król na zagranicznych wyprawach zbrojenno-łupieżczych zęby swoje zjadł. Od maleńkości jednak żywił okrótny wstręt do nadwornego kowala, który jako wyrwiząb pokątnie sobie dorabiał, toteż odwiedzać go nie zamierzał. Owa historia odrazy sięga czasów odległych, kiedy jako pacholę  przyłapał rzeczonego kowala z rodzoną matką - królową Błoną na intymnej schadzce w królewskiej łożnicy. Ten widok tak zapadł młodemu Ferdkowi w pamięci, iż przestał o higienę jamy ustnej dbać.  Incydent ten uczynił więc w królewskim uzębieniu straszliwe spustoszenie. Stał się też powodem od krórego król dostał swój przydomek - Ferdynand bez Zęba na Przedzie.


***

Żywia popatrzyła jeszcze raz na rubieże tego cudacznego państwa i postanowiła pójść dalej. Jako znajda, nie była przynależna żadnemu stanowi, ani jako chłopi - ziemi, ani jak rzemieślnicy do swego warsztatu, toteż nie było jej żal zostawiać miejsca, które choć znała, do końca jej nie było. Zanim opuściła chatę alchemika obiecała mu, że będzie do niego zaglądać,  ilekroć tylko będzie w okolicy i poszła dalej. Za nią od drzewa do drzewa poczłapał nieszczęsny bies. Nie było mu łatwo gdziekolwiek się skryć, bo poroże urosło mu ogromne i często nim o gałęzie w lesie  zawadzał. Przestał też odwiedzać przydrożne karczmy, bo nie dawał rady przez podwoje wejść, no ale robił co mógł, by pozostać niezauważonym.

cdn.



czwartek, 21 grudnia 2023

MRÓZ

   

niewierną noc

porywczy wiatr

na wskroś mroźnym

 obdarzył spojrzeniem

w tej jednej z chwil

jej cały świat chciał zmienić w pył 

tak straszył ją 

tak groźnie wył

 nad ranem zmilkł

nagły paraliż zażegnany


popatrz porcelanowe drzewa

ich ramiona sięgają prawie nieba


popatrz tarzają się chmury po ziemi

morskie fale spieniły szczyty gór 


w jarach oczekiwanie na odwilż

 na spojrzenie stu słońc warte

dziś przetkane kryształem






wtorek, 19 grudnia 2023

Gwiazdozbiory


w oddali nic

 tylko wiatr

gdziekolwiek spojrzeć

 naga noc

przystrojona 

w najcenniejsze klejnoty

 miliardy oczu 

spoglądają w górę

i w zachwycie płoną



Image via NASA



piątek, 15 grudnia 2023

Wiedźmińskiego terminatora przypadki XV

 Dni mijały, Żywia spędzała je zwykle w otoczeniu zwojów i starodruków. I kiedy tylko jakieś zaklęcie sobie chciała przyswoić, zaraz je ćwiczyła, by lepiej zapamiętać. Prowadziła przy tym księgę, gdzie spisywała swoje obserwacje, przyczyny i skutki zamawiania, wpływ na otoczenie, tudzież na pogodę. Praktykowanie kończyło się zwykle długimi  wędrówkami w głąb siebie i po drzewie życia; czasem w dół i  na zewnątrz przez portal, którego przekraczanie nie sprawiało jej teraz większych trudności. Chyba, że Leszy ją przy tym zoczył i zaraz na kraj lasu chciał odprowadzić. Żywia dobrze wiedziała do kogo ów głąb kniei należy, ale i tak tam ciągle wracała. Podczas tych  wiedźmińskich podróży odnajdywała swoją siłę. Nikomu nigdy nie zdradzała, gdzie szuka swego światła. Źródło mogłoby stracić moc i ona o tym wiedziała. Chroniła je więc swym milczeniem. 

Portal jasnym błyskiem otworzył się automatycznie wśród drzew i zamyślona Żywia przekroczyła próg, by wrócić do komnaty, gdzie ostatnimi czasy pomieszkiwała. Nagle pojawił się w niej gospodarz.

-Tynktura niegotowa, a ty sobie wycieczki urządzasz?! -okrzyczał ją alchemik – zaraz mi tu wracać do roboty! Tyle mamy zamówień przed nowym  rokiem! Żartowanie z czeladnika było bowiem w dobrym tonie, a tradycję, jak wiadomo, należy przekazywać z pokolenia na pokolenie, tak jak wianki rzucane przez dziewczęta na wodę w Małą Nockę , jesienne dziady , czy dekorowanie wiecznie zielonego drzewka.

- Szukałam w lesie drzewka - odparła  zaskoczona. Chciałam ci chatę do świąt igliwiem przybrać, jemiołę zebrać i siankiem kąty powyścielać. Przyszłam się u ciebie schronić, a tyś mnie diabłu za parę miedziaków sprzedał! - nie wytrzymała.

 I widać było dobrze, że Żywia nie żartowała. Alchemik chciał jakoś zmienić temat i do zbioru ziół natchnąć i  zachęcić zanim całkiem co żywe przymarznie, ale Żywia nie odpuszczała.

- Już więcej pod ziemię do diabłów nie wrócę! Ten któregoś nasłał, niepotrzebnie tu przychodzi i w okna zagląda. Niech sobie diablice w ich alkowach odwiedza, ja nie mam nic do tego.  

Po tej rozmowie Żywia nie na żarty zaczęła myśleć o odejściu. Miała wszystko, co trzeba, żeby zacząć własną praktykę.

cdn.



poniedziałek, 11 grudnia 2023

EFEMERYDA

  

boi się śmierci

boi że utraci swe przyzwyczajenie

boi się żyć

odczuwa lęk przed nieznanym

a gdy usypia 

dręczy go niezręczna myśl 

że ma tylko siebie

i tylko przez tę chwilę

 gdy w końcu uśnie

śpi zwinięty jak embrion

ufa że nazajutrz podniesie powieki 

a źrenice udźwigną znajomy mu świat


***


„(…) życie to taki dziwny prezent. Na początku się je przecenia: sądzi się, że dostało się życie wieczne. Potem się go nie docenia, uważa się, że jest do chrzanu, za krótkie, chciałoby się niemal je odrzucić. W końcu kojarzy się, że to nie był prezent, ale jedynie pożyczka.”

Éric-Emmanuel Schmitt, Oskar i pani Róża


sobota, 9 grudnia 2023

Gęsi


któtko przed odlotem

moknie łąka

 podparła się lasu płotem 

i czeka rozwiązania

właśnie gęsi sejmikują

skubią trawę pogęgują

licząc na ostatnie kłosy

utworzyły forum

 obradują stadnie

jak przed łowcą ustrzec pióra

jak się w szyku stawić zgrabnie

dokąd ich powiedzie która

kwestie przeszły ustawowo

wybierając wu godzinę

zostały na zimę




czwartek, 7 grudnia 2023

Brown Sugar - opowiadanie retro

 

   Zagrały dzwonki. Wyszła w pośpiechu z  pracowni kapeluszy. Wpadła na przechodnia i niechcący upuściła maleńką torebkę. Nieznajomy podniósł ją i podając kobiecie zapragnął uchwycić jej wzrok. Podziękowała skinieniem głowy, sprytnie omijając natarczywe spojrzenie. Niespokojne rzęsy rzuciły cień na zaróżowione policzki i tylko szklane oko etoli z lisa, burzyło nastrój pierwszej tęsknoty. Był pewien, że się speszyła. Chciał powiedzieć coś jeszcze, prócz zdawkowego: -Proszę, cała przyjemność po mojej stronie… Tymczasem już odchodziła przy akompaniamencie obcasów, które stukały o bruk swym wysokim staccato. Zaciekawienie rosło z każdą chwilą. To tak jakby jarzmo zegarów i kalendarzy nagle przestało istnieć. Jakby niesforne perpetuum mobile cofnęło jego osobę jakiś wiek wstecz. Postanowił odkryć tajemnicę. Wytropić złudzenie. Spróbować dowiedzieć się czegoś więcej. Skręciła w nasycone klaksonami wielkomiejskie zakamarki. Przez chwilę stracił ją z oczu, ale wkrótce pośród tłumu rozpoznał mały kapelusik przepasany wstążką, zwiniętą na boku jak muszla.

Trzy schody w dół dotykając gładkiej jak lód poręczy.  Ktoś pytał o ogień. Bez namysłu sięgnął do kieszeni. Płomień jak złoty wąż wypłynął z zapalniczki i za moment zgasł. Wszedł do środka i nagle zmienił się świat. Promienie z zawieszonej pod sufitem kuli tworzyły przekątne między jedną, a drugą ścianą, krzesłem, stołem, a sceną. Wokół rozbrzmiewał kawiarniany gwar. Nieliczne pary tańczyły, inne przy małych, okrągłych stolikach z lampką demonstrowały wszem i wobec swoje podwojenie. Wielu mężczyzn oblegało bar. Byli tam robotnicy, znużeni pracą urzędnicy i tacy jak on – przypadkowi przechodnie.

Zapadła cisza – ale tak naprawdę nie pamiętał – może przebiegł między ludźmi jakiś szmer? Kiedy wchodziła na scenę zdawała się płynąć. Zanuciła wers. Rysy na twarzach publiczności zelżały i prosiły o jeszcze. W rytm łomotało serce.  

-Zdejmij kieckę! – zaryczał z tyłu kompletnie pijany gość. 

Wtedy stała się dziwna rzecz, przypadkowy mężczyzna ścisnął dłonie w pięść i runął na niego masakrując mu twarz. Bił bez opamiętania, oszołomiony swą siłą i złością. Aż ochrona musiała rozdzielać zwarte w uścisku ciała. Niedoszłego obrońcę dwóch osiłków wciągnęło na zaplecze, gdzie otrzymał dodatkową serię kuksańców. -Tak, żebyś dobrze zapamiętał – śmieli się, gdy zwijał się z bólu. W końcu wylądował na bruku, od tyłu - tam, gdzie walały się stare kartony, a dzikie zwierzęta przychodziły na żer. Podnosząc się zobaczył swą twarz w kałuży: krew z nozdrzy spływała na pomarszczoną tarczę księżyca, która  w tej chwili się w niej odbijała. Nagle drzwi, które zwarły się z hukiem znów skrzypnęły. 

-Lepiej już nic nie mów – zaprotestowała podkreślając gestem ręki swój stanowczy ton.  

-Byłeś pewien, że to ja potrzebuję opieki, a pomocy potrzebujesz ty… – powiedziała przykładając mu do twarzy chusteczkę.


14 grudnia 2011

niedziela, 3 grudnia 2023

CYRK

 


CYRK


 sztukmistrz uczepiony nieba

 uczy nas balansować

między wszystkimi a wszystkim

 wiatr huśta lampiony

publiczność śmieje się do łez


 każdy ruch zaprzecza grawitacji

i nagle kuglarz znika

jak połknięty chwilę wcześniej ogień

na widowni rosną kapelusze 

w siebie odchodzimy   

w ramiona swoich płaszczy