Łączna liczba wyświetleń

piątek, 31 marca 2023

System naczyń połączonych



najzwyczajniej nie znam ciebie

nie znamy się też wzajemnie

słowa gromadzą się we mnie

ich wartość weźmiesz do siebie




plon myśli - paradoks żniwa

przepełnia przepych tych zbiorów

złączonych czar mocą wzoru

-w których zawartość przepływa





środa, 29 marca 2023

W tym sadzie...


znów rumienią się jabłonie

 usta spadają na usta

chmury kwiatów pszczoła muska

i pieszczot pełne są dłonie

*

jest niezapowiedziany deszcz

dżdżu kurtyna niebieskawa

pod palcami przemknął dreszcz

pod nimi jeży się trawa




poniedziałek, 27 marca 2023

Na stoicką duszę

wszystko to na nic

upał czy chłody

gradacje różnic

kości niezgody

żale lamenty

obwód zamknięty


tomy uniesień

komediodramat

 twarda jak kamień

nawet poemat

choćby najczulszy

nic jej nie wzruszy


i choćbyś płakał

czy śmiał się szczerze

na głowie stawał

lub wył jak zwierzę

zostanie trwale

podobna skale





piątek, 24 marca 2023

Wszechświat



Nad nami wisi wszechświat.
Łańcuchy drżących gwiazd,
Galaktyk szafir, szkarłat
- światła starożytnych miast.

Dziś wybuchło nam słońce,
błysk i oddech wstrzymał świat.
Słonecznej plazmy tańce
zmieniły się w złoty kwiat.

W zodiakach możliwości
- supernowe spotkania.
Z sekretów cielesności
krzywa nieba utkana.



wtorek, 21 marca 2023

Zielony wiersz






 (8 czerwca 2010r.)

Jest zieleń, której nikt nie dowierza.

Tam wiatr przymierza rozwiane płaszcze,

to ciepłym tchnieniem horyzont głaszcze.

Znów krańce ziemi  z troską odmierza.


Otchłań! Zielnych kłosów brać taneczna!

Dmie wicher skrzydlate siląc ramię,

zbłąkane źdźbła zgarnia w zbrojne armie.

Znasz li tę zieleń? Ona jest wieczna...


Znajda V


Niedługo potem drogi rodzeństwa się znów rozeszły. Pietrek jako jedyny syn kowala miał się zgłosić do bastylii. Nie było rady,  poborowi podlegał każdy pierworodny od zagrody. Wężownicy zmyślnie to urządzili, bowiem w każdym chłopskim stadle mieli swoich ludzi. Nie było to na rękę kowalowi. Umyślał sobie, że chłopaka bogato ożeni i dochowa się wnucząt.
Z Leliją była z goła inna historia. Mimo, że pomocna była w obejściu, to jednak nadzwyczaj delikatna. Kowalowa załamywała spracowane ręce i bała się o jej przyszłość, po tym jak ostatnio wysłała dziewkę na targ. Lelija miała kupić materiały i barwne nici na hafty. Dziewczyna poszła, nawet chętnie, drogą polną i przez las. Wśród polnych kwiatów i słuchając śpiewu skowronka. Nie wiedzieć kiedy przemierzyła targ i miast kupić co matka jej nakazała, zawędrowała pod stragan kuśnierza. Na hakach wisiały wyprawione skórki dzikich królików, na stole pochwy, sakiewki, pasy i rzemienie. Ogarnął ją strach, chłopak, co u kuśnierza terminował, wzdłuż twarzy miał szramę, tak jakby go jakiś dziki zwierz drasnął. Na raz widzenia Lelija dostała, nie człowieka, a wilka w nim dojrzała. W jednej chwili na bruk upadła, a oczy dłońmi zakryła. Ludziska się zbiegli uspokoić dziewczyny nie mogli. W końcu pod dom rodzinny zaprowadzili. Kowalowa na to wściekła się, że z niczym wróciła i na domiar złego jakieś niestworzone historie opowiadała. Miarka się przebrała! Wysłała ją do ciotki Jadwigi, co samotnie na skraju lasu mieszkała, ażeby ludziska we wsi nie mieli z jej rodziny więcej pośmiewiska.
Z kolei Znajda hardo w kuźni pomagała. Kowal począł jej pokazywać tajniki rzemiosła. Ale tego jej było mało, ona pragnęła nade wszystko pojąć alchemii arkana.



                                                                  

 

Znajda IV



Znajda IV
26 maja 2014

   Nieopodal lasu, gdzie Znajda i Kowal gwiazdę znaleźli, wił się wśród kamieni szumiący potok. Woda była w nim przejrzysta, zimna, acz łagodna. Wartko między zielonymi wstęgami wodnej roślinności mknęły ławice drobnych ryb, a na brzegach rosły kaczeńce. Za szemrzącym ruczajem Lelija – córka Kowala, wręcz przepadała. Cieszyło ją wszystko, co tam znajdowała, co innego bagnisko. Łąki i moczary po drugiej stronie wsi i lasu się rozciągały. Ruczaj je od siebie falistą linią oddzielał. O bagnie krążyły we wsi niezwykłe opowieści: a to, że nieboszczyca tam grasuje, na zatracenie młodych mężczyzn wabi, że żaden stamtąd nie wrócił, że młynarczyk widział tam potworną Bagienkę – topielicę z dworu. Powiadali o niej, że oczy wypłakała, a dziedzica się nie doczekała, bo on z wojny nie wrócił, jak inni wracali, przynajmniej nie do niej wrócił. Kiedy tylko kogut o poranku w kurniku zapiał, Lelija biegła boso nad potok na powitanie słońca. Dziewka w swoim świecie żyła, więcej niż inne widziała, co szczerze jej brata drażniło.

***
Wybrał  się tedy Pietrek o świcie, by Lelije przestraszyć i  z dziwactw wyśmiać, lecz ona prędko go zoczyła, czemu był nierad wielce. Tańców na rosie dziewczynka w ten dzień zaniechała i tylko patrzała, co też jej brat robić umyśli. A ten kija ułamał i w stronę bagna się oddalił, żeby żaby dla zabawy bić. Lelija za nim wołała, żeby tam nie lazł, że choć żaby paskudne i mało pożyteczne, toż jest to stworzenie żywe i szkoda. Nic to nie pomogło. Pietrek portki wyżej podkasał i w błoto szedł na przekór, od nierozumnych siostrę wyzywając, aż się jej oczy od łez zeszkliły. Mimo płaczu, pośród tataraku maszkarę wstrętną  dojrzała. Dziwiło ją tylko czemu, Pietrek nie widzi jak się straszydło w szlamie kotłuje i jak obłąkany prosto w sidła zdąża. Chłopak na złość siostrze zagrał  palcami na nosie, stąpnął raz jeszcze i wpadł w błocko po uszy. Lelija w te pędy przez łęgi po śladach. W mgnieniu oka  za kij, co nim Pietrek świat od żab chciał ratować chwyciła i choć żal doń czuła, ciągnęła mocno. Tak mocno jak nigdy przedtem, bo jak nikt inny czuła, że upiór lekko brata nie puści. Bagienka to była, hydra, wodnik, topielec, czy może rusałka? – Nie była pewna, bo umazane to błotem było, włosy długie, pozlepiane, ni to chłop, ni baba i rozpoznać nie było jak. Ciągnęła więc Lelija z całych sił, ciskając w ślepia bagiennego stwora czym popadło, aż puścił braciszka. Oboje brudni do domu wrócili, a jak ich rodziciele w tym stanie obaczyli, to się skończyły poranne wyprawy na bagna raz i na zawsze.



 

poniedziałek, 20 marca 2023

Znajda III


 Znajda III
7 kwietnia 2014


Przez drobne jak dno sita firanki, przez rzeźbione okiennice i przez wszelakie inne szczeliny śledziły ich dziesiątki par oczu. Na Dorzeczu nic nie mogło ujść uwadze mieszkańców i mimo swych starań.
 I kowal doskonale o tym wiedział. Kiedy dotarli do kuźni, w domostwie niemal wszyscy już spali. Tako i on nakazał dziewczynie nikomu nic nie mówić ino do chaty iść spać. Sam pod osłoną nocy postanowił ukryć znalezisko.

***

   Następnego dnia rodzinę Kowala obudził hałas dobiegający z kuźni i obejścia. Gospodarz wybiegł na podwórze, Kowalowa została w progu, swych dwoje i Znajdę za sobą chowając.

-A co to kmiecie, obrządków jeszcze nie robicie? Słoneczko już wysoko, a konie obroku nie dostały. W nocy może nie spaliście, co? – zgadywał zbrojny, widać tych innych dowódca.

-Wiecie, kto w nocy nie śpi? – spytał patrzając nań z góry, w ogóle z konia nie zsiadając.

-Tako rzeczą, iż niecni ludzie – odparł Kowal. Jego słowa zagłuszało gdakanie dobiegające z kurnika. Wężownicy byli w swych poszukiwaniach niezwykle dokładni: ptactwo wnet spłoszyli, gnój w oborze przerzucili, siano w stodole przetrząsneli, w garki, w kufry i do pieca w chałupie pozaglądali i … nic nie znaleźli.

-Gwiazdy spadającej żeście nie widzieli? – spytał jeszcze raz wężownik. -Powiadają, żeś w nocy do dąbrowy zaprzęgiem jeździł.

-Meteoryt lubi się spalić, ale drew pod palenisko bez ustanku w kuźni i chałupie trzeba – odpowiedział mu kowal.

***

   Około południa zbrojni z niczym odjechali. A kiedy minęło kilka dni , wszystko już ucichło i kiedy chłopi z wioski siać na polu zaczęli, kazał się kowal do czerpaka przywiązać i spuścić do studni, ażeby swój skarb z dna wydobyć. Od tej pory aż do późnej nocy Znajda pomagała w wytapianiu rudy i formowaniu jak się okazało dwóch mieczy. Jak mawiał jej przybrany ojciec, najznamienitsze ostrze z najlepszego stopu prosto z nieba się wyrabia, w ogniu i wodzie hartuje, tak żeby byle kto go w walce złamać nie potrafił.

***
Miecze, które Znajda ze swym przybranym ojcem pod osłona nocy ukuli miały służyć w dobrej sprawie. Strapiony kowal, pomny ostatnich odwiedzin wężowników, ukrył je w obejściu w tylko sobie znanym miejscu, . Dręczyło go przeczucie, że oni jeszcze tu wrócą. Oni zawsze wracali w miejsca, w których lud zaczynał myśleć samoistnie. Dorzecze miało być pod ich nadzorem i wszelkie dobra, które dawała ziema, czy niebo tak samo. Ruda była niemal na wagę złota, a zakon się zbroił. W cieżkich czasach broń stanowiła kartę przetargową - kto miał broń i zbrojnych - miał wszystko. 

sobota, 18 marca 2023

Znajda II

 Znajda II

24 marca 2014

 



Pod osłoną nocy fura kowala kolebała się polną drogą w kierunku dąbrowy. Nie wiedzieć kiedy gościniec zmienił się w głęboki wąwóz, który przecinał las. Chaszcze i cienie urosły, a dziewczynkę przeniknął chłód, ogarnął strach. Wspomniała dzień, w którym po raz ostatni widziała matkę: jej kwiecisty fartuch, pszenne bułki z nadzieniem, i że dostała ścierką za dzikie harce nad sadzawką i zbłocone odzienie. Potem już tylko konnych, dym i krew. Matczyna ręka zepchnęła ją do piwniczki pod podłogą, gdzie trzymali zapasy na zimę. Wzdrygnęła się. To, co zrobiła, ocaliło jej życie.

-Tatulu, tak tutaj straszno – ozwała się po chwili. Kowal dobrotliwie poklepał ją po ramieniu:

-Cichaj i nie bojaj się. Sama przecie nie jesteś.

-Ludziska powiadają Leśnobożec w dębach po zmroku chadza. Na łbie poroże, cały kosmaty i dziki jest. Białogłowy w krzaki wabi…

-Babom jeno bajania w głowach – przerwał jej Kowal – toteż nie dziwota, że po chałupach przykładnie siedzą, mało widziały i mało o Wieloświecie wiedzą.

Pokażę ci zara inne zgoła widowisko.

Wśród opalonych drzew, jak ten bławatek wśród zbóż, leżał spory kamień. Dymił i ciepły był jeszcze.

-Wyjdź no na drogę i bacz, by nikt nie jechał – nakazał dziewczynie. Sam meteor rękami opasał i na wóz zataszczył. Przykrył kapotą, ażeby ludzkich oczu nie drażnić, bo głaz łyskał niemiłosiernie. Wnet ruszyli nazad do amernii.


***


Wężownicy od pół wieku zamieszkiwali cytadelę. Budowla wzniesiona na wapiennych skałach górowała nad miasteczkiem i pomniejszymi wioskami. Oficjalnie Radmir – Wielki Mistrz zakonu był lennikiem księcia Sieciecha, faktycznie dzierżył on na Dorzeczu władzę absolutną, a z roku na rok jego pozycja rosła. Każden, kogo Konwent w swe szeregi miał wcielić z ostrzem na gardle ślubował, że tajemnic życia i śmierci po wsze czasy strzec będzie. Po tym następowała w nim nieodwracalna odmiana: stawał się bezwzględny, mężniał, a źrenice zwężały się mu jak u węża.


czwartek, 16 marca 2023

Znajda I

Napisałam to 9 lat temu (16 marca 2014)

trzeba byłoby to w końcu wykończyć :)

Znajda I


Baby posiadały w kole, w głównej izbie, na stolcach. Czyniły tak ilekroć miały jaką lżejszą robotę i mogły rozprawiać bez trudu w swoim gronie. Jedna z drugą gęś chwyciła, płetwami do góry wykręciła i poczęła pierze spod kupra rwać. Raźniej im było w kupie niżli w pojedynkę, a i o poradę, i o wieści z dalekiego świata i gromady ławiej.


-Kowalowa się nie popisała. Dzieciska jakieś cherlawe: Pietrek ciapowaty, a Lelija płocha. Toć nawet ojciec ich rodzony spode łba na nich patrza, jakby nie dowierzał, że jego to potomki – rzekła gospodyni, a inne tylko głowami kiwały, że się z tem zgadzają .


-Sam przecie twardy, jak to człek w znoju zaprawiony, zmyślny jaki, nijak pospolity kmieć, a wynalazca, co mechanizmy  składa i cudeńka kleci – ciągnęła dalej. Metal niby glina w rękach mu mięknie, koloru i kształtu nabiera. Ludziom przydatny, roboty się nie boi, a i dobre serce ma. We wsi powiadają, że dziwak, co niebiańskich kamieni po polach szuka, ale ja swoje wiem, tam właśnie znalazł Znajdę. Po pogorzelisku chadzała nieboga. Blisko tydzień wśród pomarłych, uwierzycie? Jak nadszedł, to po zgliszczach się chowała. Co widziała powtórzyć nie sposób, ni ładu ni składu w tym, lecz Kowal zmiarkował, że sierota i do swej chałupy na wychowanie wziął. Tera rzemiosła się od dobrodzieja uczy.


- Ale jak to? Dziewuszka kowalem? – niedowierzała Młynarzowa.


- Ano Pietrek widać do kowadła i imadła pociągu zbytnio nie czuje. Młodszy od niej dużo, to i pstro w głowie – odparła gospodyni.


 ***


- Tatulu! – wyszeptała Znajda. – Tatulu! W oknie pod lasem gwiazdę żem widziała. Jarzy się jeszcze. O tam padła! – wskazała palcem.


- Wartko, zbieraj się dziewko. Kobyłkę zaprzęgaj. – Kowal na podwórze wybiegł.


- Czemu tatulu  w pośpiechu i skrycie? –  wyszeptała Znajda próbując go dogonić.


-Prędzej na wóz skakaj i już nic nie gadaj, bo wielcy panowie z konwentu kamień niebu wyrwą i na swój użytek przerobią.

cdn





wtorek, 14 marca 2023

Śpiące dusze

W zwierciadłach miast roziskrzonych,
W plątaninach ludzkich myśli.
Zasnął  rój dusz strapiony,
Ciekawe - co mu się przyśni?

Już czas by wrócić na łąki
w brzemienny rosą poranek.
Znaleźć w kłosach maków pąki,
Wpatrzony w słońce rumianek.


 







czwartek, 9 marca 2023

Otucha

Kiedy noc siłą złudzenia,

zasłoni świat chustą cienia

-spęta całunem zwątpienia...

-Zbudź się o mocy tworzenia!

*

-Mroku nie ma - to brak światła!

-Masz je piekłu wydrzeć z gardła! 

 -W lochu łez wskrzesić wizję ckliwą;

rozproszoną i lękliwą.

-Iskrę - w wewnętrznym zachwycie.

- Nadzieja ratuje życie.








wtorek, 7 marca 2023

Nieskończona

Droga jest nieskończona.

Tworząc - nią się zdąża.

Jak powrót w ziemi łono,

(na pozór bez celu)

od początku do końca.


W szczerości się nie zgubisz,

każdy winien naprawy.

To bezwzględne podstawy:

Ręka w rękę - czy drugą gubi?

- doświadczanie bez końca.






sobota, 4 marca 2023

Świat

 chwila ucieka

pluskała rzeka

szeptała łąka

czas się nie błąka


 jak my - krok z mroku

i znów krok w mrok

z jaskini w światło

z jasności w świat







piątek, 3 marca 2023

Wilki i owce

W owych czasach owce 

rozumu nabrały.

Wcześniej rzadko stadnie

wspólnie rozmyślały,

 nic nie planowały...

Skutkiem zrozumienia

wilczego pragnienia

instynktu przemocy

pod osłoną nocy,

fortel  rozpoznały.

Maski pospadały!


Basior w potrzask złapany,

kluczył, ślady zacierał

i udawał ofiarę 

w swej agresji nad miarę.

 -Przecież to są szykany!

-Byłem atakowany!

-wytłumaczyć chciał wybieg.

-Wiem, zbłądziłem, jakkolwiek...

-Broniłem stada mego!

-Musiałem bronić swego!

Spuścił wilk łeb skruszony:

-Ja... pod złego namową...

-z pułapki chciał wyjść...z głową





czwartek, 2 marca 2023

Pola







  bezbrzeżne pola

tak szorstkie w swej dobroci

 ukołysane przez wiatr 

śpią w ramionach drzew

 zastygła nadzieja

nieśmiało

niczym płochliwe zwierzę

umyka w promieniach słońca


Rys idealny


genialny architekt
scalał dusze rozbite
ręką swoją i cieśli
sieci mostów kreślił

mistrz w każdym wypadku
zmieniał się wedle świadków
nim ideę powtórzył
stary układ burzył

(28 Październik 2012)