Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 30 maja 2023

Inspiracja

Pomimo znoju, zmagań chce,

pochlebstwo tak nie łechce.

Gdy dzień się z nocą droczy

spogląda prawdzie w oczy.


Sens słów odnaleziony

 - wiersz jasny i natchniony.

To tchnienie zawsze tak syci!

 Czym ten płomień podsycić?


- Twórcze budzi pragnienie

celowe oddalenie.

- Gdyż z nadmiaru błogości

 wena poety pości.




poniedziałek, 29 maja 2023

Wciąż...


 

te same gwiazdy na niebie
którym się przyglądasz
te same noszą imiona
choć język bywa inny
te same słońce księżyc
po niebie toczą kręgi
te same chmury 
je zasłaniają
 pęcznieją i spadają
te same morskie wody
kołyszą się na wietrze
te same troski i tęsknoty
się ludziom przydarzają
radości i miłości
strach i ból
te same słowa 
mają znaczenie
te same istoty je odczuwają
spotykasz je wszędzie
pomimo różnic 
te same...

czwartek, 25 maja 2023

Kolorowy szum

Szemrał im strumień

szumiał im las

i morskie fale

w zakolu muszli,

szeleścił w skrzynce

 czekany list.

Na szalę stawiane słowa;

 szepty pościeli

i młode wino...

W głowie tyle wrażeń;

spłodzić syna,

posadzić drzewo,

zbudować dom.

Mnóstwo dziennych spraw...

- Pozwolić sercu się wyszumieć.







wtorek, 23 maja 2023

Dzikie róże

 ludzkich maszyn chmary

przejście z piskem opon

stop klakson opary

autostrady ogon


 gdzieś w podniebnym skwarze

drżą miejskie miraże

 ukryte podwórze

kwitną dzikie róże










piątek, 19 maja 2023

W pogoni

*

nic się nie skończyło 

nic się nie zaczęło

tylko sobie trwa

i tak sobie będzie

póki serce drga

czasem nawet goni

i w piersiach

się nie mieści

i w głowie

i na dłoni

jedyne co mamy 

i nie mamy

to czas

*






poniedziałek, 15 maja 2023

Niesławni poeci

 niesławni poeci

niesławne noszą imię

niesławne ubrania

 i marsową minę


w bólu połączeni

znoszą mękę twórczą

pieśni pojawieniem

dzielą się wybiórczo





niedziela, 14 maja 2023

Dmuchawce


więcej tęsknią niż są

tęsknią w każdej chwili

bagaż losu niosąc

sobie się przyśnili

już po skarb sięgają

tuląc przytulają


ukradkiem kradzione

zuchwałe spojrzenia

w lotnych duszach płomień

płoną ich marzenia

niby zapomniane

w słońcu rozkochane


ponad ziemią lekko

toczą się dmuchawce

trawy gną się miękko

przy zwiewnej zabawce

puszyste łyskanie

zdmuchnięte świtaniem








wtorek, 9 maja 2023

Zaklęcie


Gdyby jednak magia w świecie działała...

Wówczas zamiar w empirię by zmieniała.

Gdzie tylko sięgałaby ziemska krzywa,

ludzkiemu dziecku nie działa się krzywda.


W każdej studni biłaby woda żywa,

 Co z ogniem prawdy na powietrze wpływa.

Wzrok pozwalałby ludzkie serca wejrzeć,

Z wiecznością się zmierzyć i bezmiar

ujrzeć...









poniedziałek, 8 maja 2023

Dylemat nie tylko medyczny

rozmyślał rozum 

i biło serce

nad swym kuriozum

razem w rozterce

odrębną drogą 

każdo z nich zdąża

przestać nie mogą

gdyż los ich związał


(27 Wrzesień 2012)


sobota, 6 maja 2023

A licho wie VII




10 czerwca 2013

Ocalony przez Dąbrówkę Twardostój nie posiadał się z radości, że ujść z obławy  mu  się udało. A kiedy się na nim brunatny niedźwiedź usadził, to cały żywot  stanął mu przed oczami. Wtenczas zrozumiał, że ma dość kawalerskiej swawoli, że wstyd to okrutny, ażeby go niewiasta z opresji raz za razem ratowała. Postanowił wrócić na zamek, ożenić się z Halszką i najdalej jak za rok doczekać się potomka.  A tej dziewczynie, co w głuszy mieszka i dobra dla niego była zawsze, to po stokroć wynagrodzić. Na odchodne wycałował obie dłonie obiecując jej osobę zachować w szczególnej pamięci. Ona jednak w dobre chęci zbója nie bardzo wierzyła.


***


Za to zbójcerz mając na względzie pogoń, tortury i niechybną niewolę, zacisnął zęby i przez najgorszy chruśniak się przedzierał. Dopiero gdy zobaczył na horyzoncie zarysy zamczyska,  poczuł ulgę. Nie mógł jednak przypuszczać, że w ślad za nim, z gałązki na gałązkę skacze leśne licho, które szło tak aż pod bastion okalający Miasteczko i weszło przez główną bramę. Wtedy właśnie znalazło się w okropnych dla siebie okolicznościach. Wpierw wpadło w tłum, który jak rzeka zaniósł cudaka na targ i wypluł między kupieckie stoły. Na ten widok  pies garncarza ze strachu się urwał. Nieboże zaczęło uciekać ile sił w nogach.  Przewróciło się na stragan z naczyniami. Zaczepiło babę z kołaczami.  Potknęło się o nogę cyrulika i straciło równowagę. A kiedy samo upaść już miało, wywinęło się niczym wędrowny kuglarz, chwyciło mazidło na porost włosów i zbiegło między domy.


***


Zmachane i wystraszone przycupnęło przy koniach.  Rozmazało się przy tym okropnie. Rozpaczało, że tak niefortunnie straciło mości księcia z oczu. Wiedziało jednak, że szukać go należy nie gdzie indziej jak na dworze. Umyśliło sobie wejść tam  kuchennymi drzwiami. Obeszło przybudówki i zapukało do tej, gdzie dym w kominie ochoczo podskakiwał. Otworzyła jej okrągła i rumiana kucharka. Od razu chciała licho przepędzić. Jednak przeszkodziła jej jakaś taka  podejrzanie wychudzona, a która nie dość, że wpuściła nieszczęście do środka, to jeszcze własną strawę na dwie części podzieliła i je ugościła.  Spotkanie z leśnym lichem nic dobrego jednak dworskiej kuchni nie przyniosło. Na drugi dzień gruba dostała kolki, następnie niestrawności,  nie zdążyła na czas do roboty, kuchmistrz stracił cierpliwość i kazał się jej wynosić. Szczupła za to awansowała  i postanowiła dworskich dostojników skutecznie odchudzić.

***

Jak ja niecierpię tego rodzaju muzyki - myślał Twardostój przysłuchując się próbom do weseliska.

 -A najgorsze jest to, że wpada w ucho! Już się szykował, już wkładał swój strój paradny i nerwy dawały o sobie znać.

*

Korzystając z  zamieszania, a trzeba wam wiedzieć, że to były ostatnie przygotowania do książęcych zaślubin, licho umknęło na pokoje i tułało się po dworskich komnatach szukając ukochanego. Chcąc nie chcąc trafiło w centrum zamieszania, gdzie dworskie służki stroiły pannę młodą. Stały przed lustrem i jedna układała pukle w zmyślne sploty, a druga miała barwić przyszłej księżnej policzki. Ku zdziwieniu straszydła ucieszyły się, kiedy je zobaczyły.  -W samą porę! – zapiszczała ta, co miała malować. Niespodziewanie wyrwała lichu zwinięte z targowiska mazidło i poczęła smarować nim twarz oblubienicy. -Będzie pani wyglądać jak królowa – szczebiotała dwórka. Halszka jednak cudu nie doczekała. Trwało chwilę, a na twarzy pojawiła się bujna jak u dzika szczecina. W jednej chwili krużganki przebiegł jeden pisk. – To jej wina! – wrzasnęła pokojowa  i wskazała na licho. Upiorzycy nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Naraz wzięła nogi za pas, a wybiegając z komnaty, wpadła na białogłowę, która ślubną suknię niosła. Straszydło szamotało się przez chwilę uciekając w najdalsze zamkowe zakątki. Widząc zgromadzenie roztropnie zakryło twarz, ażeby nikt je nie rozpoznał, a oddech i krok  zwolniło. Podeszło do księcia i grzecznie przyrzekało wszystko to, co mu czarodzieje kazali, na co młody książe pospołu lichu przysiągł przy świadkach. Tak oto książe leśne licho poślubił i swój los po kres dni wybrał.

Koniec?


piątek, 5 maja 2023

A licho wie VI

 25 marca 2013

Licho huśtało się na gałęzi i rozmyślało jak tu lichostwo swoje w dostatek zamienić. Wreszcie wypatrywaniem Twardostoja straszliwie znurzone, przeskakując z jednego konara na inny, zawisło na dębie, na którym list gończy był powieszony, a na nim podobizna zbója, który jej pieniądz darował. – Mój ci on… – zamruczało pod nosem i zerwało papier z drzewa i przycisnęło do serca. Zaciekawiło się szczerze, co to mogłoby oznaczać, ale że czytaniem niezwykle się brzydziło, toteż wydumało sobie, że zaczeka przy drodze, aż się kto rozumny napatoczy. Szczęśliwie zaczął się okres zbierania podatków. W oddali słychać było jak kolebie się na wykrotach wóz poborcy. Straszydło wybiegło mu naprzeciw i machając zatrzymało. Dwóch zbrojnych skierowało na nią strzemiona kuszy, aż się poborca wystraszył i sam wyjrzał zza krat.

-Czego chcecie nieboże? – dało się słyszeć spod hełmu zbrojnego.

-Wypytać o tych, co po drzewach wiszą – odwracając się licho wskazało na portrety rabusiów.

-Szukamy ich! – odpowiedział zgodnie z prawdą.

-Zgubili się? – spytało ze zdziwieniem.

-Zgadza się, bardzo się pogubili – potwierdził drugi. -Wiecie gdzie siedzą? Za pomoc czeka nagroda.

-Co mam nie wiedzieć? W kamiennym kręgu, tam w głuszy…

Wojak uśmiechnął się. -Mądrzeście uczynili, żeście nam powiedzieli – rzekł. -Spodziewajcie się sakiewki pełnej złota, gdy jutro tu przybędziem.

I rzeczywiście, oddział księcia Maksymiliana pojawił się o zmroku. A niczego nieświadomi zbójnicy biesiadowali w najlepsze. Blaszane kubki z daleka dźwięczały od toastów. Między konarami widać było, że porozbierali się do pasa, zasiedli przy pniaku, ręce skrzyżowali i się siłowali. Nad ogiskiem zawieszony na trójnogu wesoło bulgotał kociołek i była to najpiękniejsza muzyka dla głodnego zbójcy.

Wtem, zza krzaków wyskoczyli żołnierze z zamku. Kto żyw w krzaki zbiegł i począł kluczyć między drzewami. Przezornie każden w inną stronę.

Prędko! – myślał sobie w duchu Twardostój. Jak się teraz nie wywinę to biada, biada będzie, jeszcze gorzej niżliby kat boki żywcem smolną pochodnią opalał. Przez brzezinę i wąwóz, w dół strumienia, na polanę krztusząc się i łapiąc zachłannie powietrze dotarł do małej chatynki i do drzwi zapukał. O dziwo podwoje się otworzyły. Dziewczyna odgrażając się, że nie pora odpowiednia i że nikogo wcale nie zapraszała, wpuściła go do siebie. Stała w progu w białej jeno koszuli, szykowała się właśnie do snu, a była to Dąbrówka – siostra jego rodzona, o której nie wiedział i nic wiedzieć nie mógł. Naraz dziewczyna pojęła, że zbieg potrzebuje pomocy i ukryć się w niedźwiedzim barłogu mu kazała. Ale i Miśka do niego wysłała. A kiedy żołdacy do chaty zapukali i przeszukiwać kąty zaczęli, to do zwierzęcia bali się podejść, bo wielki był i ryczał kiedy doń poczeli zaglądać.

cdn.







czwartek, 4 maja 2023

Słowa





nicość jest bezsilna
 to słowa stwarzają
w siedem dni
sklepienie i lądy
stworzenie i nas

*
rozpętują burzę
i uciszą morze
podniosą ducha
 podsycą płomień
zakończą impas

*
przywołają obrazy
spłowiałych twarzy
bezcenne przezrocza
naręcza kwiatów
zza grobu łez
*

w oka mgnieniu 
przeniosą w odległe światy
luneta binokular 
komórka embrion
 planeta ziemia
istota życia
układy gwiazd


A licho wie V

3 marca 2013

 Myliłby się jednak ten, kto by pomyślał, że tak będzie zawsze. Bo kiedy przyszło do podziału łupów, byle nóż wbijał się w stół, a zbójcy za fraki się brali i każden jeden o swych zasługach jeno pamiętał, a zrabowane dobra niedługo w kupie zostawały, albowiem zbójcerze mieli w planach samodzielne inwestycje. 

*

Ale tak naprawdę wszystko zaczęło się od radosnego powrotu z Turkaweczki, kiedy podparli jeden drugiego i  tak się wspierając prowadzili w kierunku swej kryjówki przez trzęsawiska wydzierając się przy tym w niebogłosy jak to "Kalina malina w lesie rozkwitała...", wyskoczyło wtenczas na nich z drzewa leśne licho. Paskudna to była szkarada, zdziczała i niebezpieczna,  całe życie w dziuplach siedziała, więc trudno było przewidzieć co uczyni. Z postury podobna kobiecie, bo nagość jej nic nie przysłaniało; piersi miała suche, takież nogi i ręce. Żebra spowite były poszarzałą skórą,  na głowie wyleniała, spod włosów łypały rozbiegane ślepia. Spadła na nich niczym zmora i o zlitowanie prosić zaczęła, o dobre słowo i grosza na chleb. Szkoda się tedy Twardostojowi zrobiło i próbując utrafić w oko, rzucił weń brzęczącego miedziaka. Spudłował, czym niestety jeno potworę rozochocił i  od tego czasu licho przyczepiło się do zbójcerzy skutecznie. Starczyło, że zaszyło się gdzieś w krzakach i już znacząco popsowało szyki i zamiary rzezimieszków. A to wystraszyło karego konika Pokrzywki, który go aż na Maciejowe Pole poniósł, a to sporządzone przez Kacpra strzały jak nigdy błądziły. Menda natomiast zawiść czuć zaczął o pozycję przywódcy i jako doświadczony złodziejaszek podważał Twardostoja umiejętności. Nadomiar złego listy z podobiznami czerech już zbójców na trakcie powywieszano. Bogowie jeno wiedzieli, co też licho obaczyło w księciu, a czego inni nie mieli. Pewnikiem była to ta chwila słabości, kiedy to pieniądz szkaradzie darował i skutecznie do siebie straszydło przywiązał. Upiorzyca za nic bowiem nie chciała od zbójów odstąpić, aczkolwiek czyniła to skrycie.

*

Co się zaś tyczy dworowania i dworskich fanaberii; Maksymilian i Jagoda nie poprzestawali w zabiegach, ażeby przyszłej synowej dogodzić i zupełnie im nie przeszkadzało, że przyszły mąż się ulotnił. Uznano powszechnie, że młodzieniec musi się widocznie wyszumieć i nikt go nie poszukiwał. Halszka razem z teściową zarządziły konkurs na najpiękniejszą suknię. Zjeżdżali zatem na dwór znamienici krawcy, ażeby swoje projekta przedstawić. A kiedy żadno odzienie, przyszłej księżnej się nie spodobało, na dwór wołano zamorskich kupców, którzy materię wszelaką ze sobą mieli: koronki i hafty, adamaszki, jedwab i taftę, perły, tudzież drogie kamienie. Docierali tam również handlarze żądni zemsty, na których to na trakcie napadnięto i którzy domagali się zadośćuczynienia, a przynajmniej wyłapania i nanizania na pal parszywych zbójcerzy.










środa, 3 maja 2023

A licho wie IV

 17 lutego 2013

Nad Sobótką i opłotkami unosił się swojski smrodek kiszonej kapusty, którą wieśniacy na przednówku z beczek wyciągali i warzyli z niej kapuśniak. Twardostój poklepał wierzchowca po szyi i poluzował cugle: Hejta, wiśta, wio koniku! – cmoknął. -Byleby dalej stąd! Im bliżej było bowiem do zaślubin, tym książe częściej z dworu uciekał, bo mu przymiarki i  smakowanie dań do cna już zbrzydły, za to chęć do nowej przygody odejść nigdy nie chciała. Wykoncypował sobie bowiem, że nim dojdzie co do czego, to się może i zły los odmienii i  po jego myśli jeszcze będzie, a nie pani matki. Włóczył się tedy po zalesionych wąwozach i niedźwiedzich śladów szukał. Na próżno. Niedźwiedź u Dąbrówki na zapiecku sobie spał, a ona ludziom nieufna, z zapasów korzystała i czekała wiosny. Gościńce za to roiły się od chołoty. Nietrudno było trafić na zbójców szykujących się w ukryciu na kupieckie zaprzęgi, a do grodziska na wieść o zbliżającym się weselisku całe karawany szły obładowane tkaninami, wonnościami i kosztownościami. 

*

Twardotój dla zabawy twarz szmatą obwiązał, ażeby nikt go nie mógł wśród zbójników rozpoznać i zaczął szabrować. Ciężki, oburęczny miecz bezczynnie na plecach nie wisiał. I kiedy raz się zasadzka mu udała, począł się dziedzic w zbójowaniu wprawiać. Wkrótce jego kompania liczyła czterech zbójów, a każden o innych wiedział niewiele: Kacper szybkim zarobkiem zwabiony od ciesielstwa odstąpił, Pokrzywka od maleńkości zbójcerzem chciał być, toteż  długo nie trzeba było go do złodziejstwa namawiać, tymbardziej, że pospołu z Mendą od jesieni sakiewki na trakcie obrywali. Menda był przynętą - zwykle o trakt przejezdnych wypytywał, albo gospodę, a Pokrzywka z tego korzystał rabując ukradkiem co się da. Później zagrabione miedziaki na jarzębinówkę i dziewki wydawali. Tyle, że na przednówku dla nich dwóch wcale o zarobek łatwo nie było. Z przydrożnych słupów ichnie wizerunki zaczęły uczciwych podróżnych straszyć, a i o wyznaczonej nagrodzie anonsować. Toteż trzeba było bardziej się zorganizować, a najlepiej to zmienić otoczenie. Tak to owi zbójcy trafili na Zaciężnego, jak im się książę przedstawił, a że mordy im obu obił, za to sakiewki nie puścił, to zmyślili się z nim ułożyć. No a później doszedł do nich ciesielski czeladnik. Pomieszkiwali w czterech na skraju stuletniego lasu, tam, gdzie się skały w swoisty krąg przez wieki ułożyły, a gdzie, jak mawiali chłopi jeszcze pół wieku temu czarownicy i wiedźmy magię w czas pełni uprawiali.

*

Twardostój wiedział, że kupiecki zapał kończył się tam, gdzie targowanie i żaden z nich nie będzie chciał ryzykować swej przedsiębiorczej głowy na rzecz towaru. Łupieżcy zatem wiele się nie wysilając odbierali handlarzom pokaźne sumy. Podarki, jakie tego czasu ladacznicom rozdawali, były wręcz legendarne, a dziewuchy tak się rozpaskudziły, że nie chciały się z byle kim puszczać.

*

Tak było i tym razem, złupiwszy karawanę kupców Twardostój i jego nowi towarzysze biesiadowali w Turkaweczce. Beztroskie to były chwile: miód z okowitką lał się strumieniami, zalewajki i krupnioki naprędce ze stołów znikały i niejedna dziewka oblewała się pąsem, gdy naraz dostała klapsa od rozochoconego zbójcy. 

cdn.





A licho wie III

 3 lutego 2013

Dąbrówka nie mogła zasnąć. Wielki jak bochen chleba księżyc świecił natarczywie. Zawisł nisko, jakby właśnie tej nocy na koronach drzew miał być złożony jak na stole. Ciemne wierzchołki przeszło stuletnich drzew przysłaniały pobielone śniegiem pola oraz węzeł traktu do książęcego zamczyska i do Sobótki. Przez okno ozdobione koronkową firanką przenikał lodowaty ziąb. Okryła się wełnianą chustą i podeszła do pieca, ażeby podrzucić parę drew. Misiek rozłożył się pod nogami rozkosznie jak to zwykł robić w gawrze oseskiem jeszcze będąc. Dąbrówka ominęła bestię i przypomniała sobie, jak go przygarnęła. Dziewczęciem jeszcze była i wybrała się do lasu po grzyby. Wtem usłyszała z krzaków niby dziecięce kwilenie. Podbiegła bliżej i znalazła tam niedźwiadka w sidłach zastawionych przez kłusowników. Szkoda jej się zrobiło zwierzaka, był puchaty i taki słodki. Niechybnie jako maskotka na łańcuchu u cyrkowców by skończył, gdyby nie ona. Początkowo matka nie chciała się zgodzić na nowego chowańca, ale Misiek miał do dziewczyny wielką słabość, więc nie sposób było zabronić im tej zażyłości, tymbardziej, że wielkiej szkody w domu nie czynił, a z czasem stał się dla Dąbrówki osobistym ochroniarzem, tak że Nawoja przestała się się o córkę bać. Ogień lizał osmalone polana. Wrzuciła do pieca kolejne. Łapczywie zajął się i nimi. Potok zimowych dni dłużył jej się w nieskończoność i  dziewczyna miała wrażenie, że zamarzł w niektórych miejscach jak kra. Układając się do snu pomyślała jeszcze o bezczelnym myśliwym, którego Misiek jesienią słusznie łapą potraktował, i jak go guślarz od nieszczęścia ratował, ale odgoniła to wspomnienie od siebie, bo przecież nie przyjdzie im się więcej spotkać.

***

Na zamek zdążyli powrócić posłowie. Każden z nich przywiózł z podróży wizerunki zamorskich księżniczek, które kandydatkami na żonę dla księcia Twardostoja miały być. Jagoda i Maksymilian posunęli się w latach i wnuki chcieli już bawić, a nie martwić się że ich jedyny potomek w pojedynku o honor jakiej panny zginie. Chcieli mieć pewność, że księstwem będzie prawowicie władać, a nie uganiać się za służebnymi, jakkolwiek byłyby one urodziwe. Wszak wyższym był stanem, a takiemu nie przystoi. Zatroskani rodzice z zaciekawieniem obserwowali reakcje na potrety kandydatek. Jedna odpadła w przedbiegach. Księżna stwierdziła, że w biodrach jest zbyt wąska i nie urodzi, że figura chłopięca, a rysy jakieś takie ptasie. Drugą odrzucił książe i choć wydawała się do tej roli wyjątkowo pasować, to sam zainteresowany określił ją mianem „tłusta”. Trzecia pofatygowała się zjechać na książęcy dwór sama. Prędko swoje wiano przedstawiła, sporządziła kontrakt, a taka była w obrachunkach skrupulatna, że się Twardostój jej gospodarności przeraził. Jagoda radziła odczekać i dać uczuciom szansę, ale czas nic nie zmieniał, za to nękać zaczęły młodego dziedzica rozmaite boleści, także medyka na ten czas wezwano. Ten młodego opukał, osłuchał, wypytał, wszerz i wzdłuż obadał i na koniec ręce w znaczącym geście rozłożył, minę ważną zrobił oznajmiając wszem i wobec, że albo to jaka nieznana mu zaraza, albo dotknęła młodego księcia melancholia. Zima dla Twardostoja była odkąd pamięta udręką. Siedział wtedy na dworze i tęskno mu było za kompanią, ciągnęło ku nowej przygodzie, męczył się wtedy niemożebnie.

cdn.





wtorek, 2 maja 2023

A licho wie II

(8 stycznia 2013)

-Zabierzcie go do uzdrowiciela! – zarządziła dziewka. -Piorunem!

-Misiek, coś ty narobił? Niedźwiedź zajęczał gardłowo i spuścił łeb.

 Druhowie wartko zabrali nieprzytomnego we wskazanym przez nią kieruku.

W ruinach zamczyska przebywał wędrowny guślarz. Zaadaptował przy tym rumowisko na swoje potrzeby. Na łąkach i w lesie zbierał niezbędne rośliny i grzyby, które poddawał obróbce i leczył nimi ludzi, odczyniał też uroki, a w zamian za to chłopi znosili mu produkty rolne. Stworzył się przy tym niepisany cennik:

- wyleczone kurzajki – tuzin jajek,

-dolegliwości żołądkowe – dwie piaskowe baby,

-na ból głowy u żony – oprawiony królik albo worek mąki,

- eliksir na chłopską potencję – pęto kiełbasy.

 Wymieniła jednym tchem Dąbrówka. Kiedy dotarli na miejsce, guślarz obejrzał księcia, który zaczynał już dochodzić do siebie i pokręcił głową.

-Niektóre historie mogą napisać jedynie łzy – powiedział opierając się o swój  kostur. Westchnął przy tym głośno, postawił  kija krok dalej od siebie i pochylając ciężar sędziwego ciała, usiadł na kamieniu. Już myśleli, że zacznie leczyć, bajać, strofować ich, albo napominać, ale on zawiesił nagle głos jakby nagle wszedł w trans i jak gdyby każdo wypowiedziane słowo sprawiało mu ból wycedził: - Ale żem wczoraj mikstur namieszał! Chrząknął, mlasnął, splunął na ziemię i począł opowiadać dalej; Dawno, dawno temu, na mglistych wrzosowiskach żyła sobie niewinna dziewczyna. Niewinność – jak każdy guślarz wie, to stan początkowy i przejściowy zmierzający do utraty niewinności – wyjaśnił, jednakże ta dziewczyna była naprawdę niczemu winna. Miała jednak to nieszczęście, że była podobna do najpiękniejszej kobiety w królestwie: zgrabna, ciemnooka, długowłosa, ech… – rozmarzył się. A tamta była przebiegła jak lisica podczas rui. Nie tylko męża, ale i doświadczonego magika omotała swymi niewieścimi sztuczkami tak, że czarodziejstwo rozczyniał podle jej zachcianek, nie zważając na to, że wszystko co zrodzone z magii przynosi pomieszanie i chaos w  życiu codziennym. Ale co ja wam będę rozprawiał o magicznych prawidłach? Otóż ta niewinna dziewczyna padła w sidła intrygi tej urodziwej jędzy. Pod wpływem tajemnej mikstury, której jej zmyślnie podsunięto, dziewczyna z wrzosowisk ukochała męża wiedźmy tak bardzo, że po upływie dziewięciu miesięcy powiła mu bliźnięta. Jegomość był jednak wyjątkowo gamoniowaty i nie zauważył zamiany. A żeby tego było mało, bliźnięta - chłopiec i dziewczynka,  zostały rozdzielone przez tą piękną, wpływową wiedźmę zaraz po porodzie, co jest oczywiście niedopuszczalne w  ezoterycznym środowisku. I dlatego też  od tamtej pory maga prześladuje nomen omen zły omen. Zapadła cisza nikt nie wiedział co myśleć.

Guślarz wyjął z sukmany bukłak z miksturą niewiadomego pochodzenia i zdrowo pociągnął. Następnie przetarł otwór rękawem i chciał młodych częstować.

-Już dobrze, już wystarczy – przerwała mu zakłopotana Dąbrówka odmawiając poczęstunku, po który sięgnął chętnie Witek spod karczmy Wyrwigrosz. Podał zaraz napitek Twardostojowi, który  w międzyczasie cudownie do życia wrócił. A ten z niego pociągnął i wcale na chorego już nie wyglądał.

-Komu w drogę temu czas – dziewczyna popatrzyła znaczącą w kierunku księcia i jego trzech kompanów.

-Jak się spieszysz, to se siądź – uśmiechnął się Twardostój udając nieokrzesanego najemnika. Podsunął jej jakiś sękaty zydelek, ale dziewczyna ani śmiała skorzystać. Udawał martwego, tylko w jakim celu? - pomyślała. A to nikczemnik! Spojrzała mu  wymownie w oczy i pomyślała, że z takim niewdzięcznym i zadufanym w sobie osobnikiem, to ona nie chce mieć nic wspólnego! 

Wzruszyła ramionami i zawołała za sobą Miśka. Niedźwiedź usłuchał i poczłapał za dziewczyną do domu.

-Wie jak bestię obłaskawić – szepnął Witek i mrugnął do pozostałych.

-Twarda sztuka – ocenił guślarz spoglądając w ślad za dziewczyną. 

Śmieli się przy tym żartując, ale Twardostój był zbity z tropu

***

Tymczasem na dwór książęcej pary: Jagody i Maksymiliana dotarli pierwsi posłowie z wizerunkami kandydatek na żonę dla młodego księcia.