Gdy zobaczył ją pierwszy raz miał wrażenie, że jest opuszczona i smutna. O tej porze port świecił pustkami, za to w okolicznych karczmach przeciwnie – wrzało jak w ulu. Gospodarze uwijali się szykując jadło. Rum lał się strumieniami. Dziobaty kuk z brodatym cieślą opowiadali naprzemian sprośne żarty. Rozpromienione dziewczęta piszczały co chwila, bo ciężko im było opędzić się od wygłodniałych wilków morskich. Karty układały się w wachlarze, kości turlały się po stołach, błyszczały złote zęby, brzęczały srebrne monety, w powietrzu wirował kurz i słone wspomnienia z Przylądka Horn.
Podszedł bliżej. Do połowy była mokra, dumną pierś zlizywał zachłanny wiatr. Rozplótł jej długie warkocze i chłopakowi sprzedającemu gazety zaczęło wirować w głowie niespokojne pragnienie. Zdawało mu się, że jak piastunka kołysze go do snu. Widział siebie jak stoi na dziobie, a fregata rozdziela szalone fale jak poły płaszcza, jak jej krągłe żagle furkoczą i prowadzą ku brzegom Grenlandii, tam, gdzie dryfują tłuste brzuchy wielorybów. Oczyma wyobraźni widział jak morze wkrada się w szmaragdowe fiordy, pluje na ostre krawędzie skał i zbiera w odchłań małe, okrągłe kamienie.
-Młokosie chodź no do nas! Co tak głowę w chmury zadzierasz? Chodź tu i napij się! Między cuchnącymi beczkami a wieżą pustych skrzynek siedziało trzech, może pięciu drabów. Ściemniało się i choć w niskich portowych zabudowaniach jak świetliki w majową noc zapalały się okna, Harun poczuł się nieswojo. Chcąc niechcąc podszedł bliżej, gdyż pragnienie usłyszenia morskich opowieści okazało się silniejsze.
-Niebezpiecznie tak po zmierzchu w doki się zapuszczać -zagadnął jeden z żeglarzy – strach człeka drugiego za rogiem spotkać. Sakiewkę gotów zerwać, a i kark bez skrupułów skręcić. Gdy zapada zmrok widma zatopionych statków wyłaniają się z fal, a dusze rozbitków szepczą do uszu o ukrytych w głębinach skarbach. Niektóre z tych historii mogą być nawet prawdziwe, ale ty ich nie słuchaj, oni namawiają do złego, chcą byś umarł tak jak oni…
-Masz łyknij malagi, to ci rozjaśni umysł. Harun pociągnął z butelki. Nigdy wcześniej nie miał alkoholu w ustach. Zachłysnął się i zaczął kaszleć, reszta głośno się zaśmiała. Osiłek rozpakował zatłuszczony papier z wędzoną rybą. Urwał mu kawałek i podał. -Masz, zagryź sobie i z powrotem zaczęli się śmiać, gdy wzięta do ust makrela skrzywiła buźkę wyrostka. -A teraz upij znowu wina – zachęcali go. Najstarszy zaczął nucić zapomnianą melodię, rudzielec wyjął harmonijkę i mu przygrywał, tęgi dzielił w tym czasie skromny posiłek.
-Morze to niebezpieczna kraina i rządzi się swoimi prawami - kontynuował opowieść doświadczony marynarz – w trudnych chwilach pomaga nam śmiech, w cieżkiej pracy śpiew…
Zrobiło się błogo, ciepło i radośnie, chlopak od gazet zanurzył się w opowieść i wsłuchał w melodię fal…
Nazajutrz obudził go ostry ból głowy. Ostrożnie podniósł się wyżej i poczuł jak z impetem uderza w drewnianą belkę. Skąd ona się tu wzięła? – spytał sam siebie. Wszystko było jakieś inne, ciasne i ciemne. Boże, Boże, gdzie ja jestem? – pytał sam siebie.
-Hej chłopaki! - zawołał nieznajomy – Wstał już! I nagle Harun trzeźwieć zaczął i oczom nie wierzył temu, co się okazało.
-Tak żeś wczoraj płakał za morzem – zaśmiał się jeden z majtków - żeśmy cię zabrali. Zbieraj się, pokład trzeba wyszorować, a jak skończysz, to wdrapiesz się na gniazdo. Masz szczęście, żeś nowy, każdy tu pilnuje swojej wachty i nikt za nikogo nie będzie robić. No już, ruszaj się!
Włochata szczotka wnikała w szczeliny, skrobała skórę i pokład. Na dłoniach pojawiły się pierwsze pęcherze, które pękały i sprawiały ból.
Wchodząc na szczyt masztu mało nie spadł, lecz nie poddał się, wiedział, że za wszelką cenę nie może patrzeć w dół.
Teraz morska bryza dmuchał mu w twarz. Zmierzył chmurny, gotowy zaraz zagrzmieć horyzont. A niech mnie jasny gwint! Ognie świętego Elma drgają na maszcie!
-Bosmanie! – krzyknął wystraszony. - Bosmanie idzie sztorm!
(27 lutego 2011)
"Kiedy rum zaszumi w glowie,
OdpowiedzUsuńcały świat nabiera treści.
Wtedy chętnie słucha człowiek
morskich opowieści."
Będziemy śpiewać szanty? 😀
UsuńMożemy :-)
UsuńTo Twoja ulubiona muzyka?
UsuńNie, w zasadzie to nie lubię szant. Za to kocham morze.
UsuńBo to jest taka muzyka, przy której łatwiej jest pracować.
UsuńA jaką lubisz?
Zdecydowanie, masz ogromny talent literacki. Jestem pełna podziwu i dla pomysłowości, dla stylu i dla słownictwa a najwiecej dla Twej płodności pisarskiej. I prosa i poezja - wszystko swietnie Ci wychodzi. Widać, że kochasz pisanie, że czujesz sie w nim jak ryba w oceanie...Lecę czytac ciag dalszy Twej morskiej opowieści!:-))
OdpowiedzUsuńTo bardzo miłe. Lecz nigdy nie miałam okazji sprawdzić tych "swoich talentów". Tak, pisanie sprawia mi radość. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń