Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 1 października 2023

Wiedźmińskie terminatora przypadki VI i VII

    Kiedy Żywia dotarła do chaty Kurzej Łapki, wiedźma była wyraźnie zaniepokojona. No i znów się zaczęło! A to, że ziemniaków nie pokopała i nie przyniesła, a to że tyle czasu przecie minęło...

- Kocmołuch i przybłęda! - wołała wiedźma. - W dodatku niewdzięcznica. 

-A co ty tam zasłaniasz? Co tak się chowasz?- dopytywała się Kurza Łapka.

I nie było rady, jak wszystko babce ze szczegółami opowiedzieć. Strapiła się wiedźma okrutnie po Żywii niewiarygodnej przemowie. Zerwała się z taborka, by  magiczne księgi wertować. Zrazu przerwała i jakby ton na czulszy zmieniła. Od tej pory insze było Żywii  traktowanie. A to dziewka widziała, jak jej mentorka łzę fartuchem starła, a to ją znienacka przytuliła. Wreszcie się w sobie zebrała  i oznajmiła:

 - Wiedziałam od zawsze, że ów dzień nadejdzie i upomną się o to, co je nie moje i ze względu na twe pochodzenie, już ty bezpieczna nigdy nie będziesz ani u mnie, ani ... Ale nie czas na wyjaśnienia, ani mądralów gdybanie, lecz na podróżowanie! I wyboru jakby nie ma wcale. Niewiele trwało, a Żywia tobołek swój zarzuciła na ramię, po czym niedbale i szybko się pożegnała, gdyż tego  ani ona, ani babka wyjątkowo nie lubiały. Wiedźmy bardzo były przeczulone nad swym wizerunkiem: "nieprawych i niesprawiedliwych" i by prezencji swej nie nadszarpnąć, żegnały się niechętnie i niedbale.

***

   Kamienny trakt ciągnął się wytrwale pomiędzy sennymi wzgórzami, by wreszcie zawrzeć swój koniec przy zwodzonej bramie miasteczka. Mężczyzna chrząknął,  splunął i zeskoczył z kozła. 

-Panienko – zwrócił się do śpiącej Żywii - panienko jesteśmy na miejscu! Wiedźminka ocknęła się zdziwiona z głębokiego snu. Wysupłała z sakiewki zapłatę i wręczyła woźnicy. Brodaty pokręcił głową. Dołożyła kolejną monetę, potem jeszcze jedną, aż złoty uśmiech przednich zębów zakończył  negocjacje.

 Pozostawiona samej sobie dziewczyna, ruszyła ku zwodzonej bramie. Co ją może tam czekać? – nie wiedziała, ale po tym co przeszła, nie było innego wyjścia jak dalej pobierać nauki. Właściwe magiczne wykształcenie wiązało się bowiem z przyjęciem do Akademii Czarostwa i terminowaniem u prawdziwego maga. 

Sworna otoczona była fosą, systemem murów i baszt. Strażnicy w srebrnych kolczugach i hełmach ze stali pilnowali wejścia do grodu i przepuszczali przejezdnych pojedynczo. Kiedy opuściła najeżoną wieżyczkami bramę zobaczyła szachownicę brukowanych dróg oświetlonych lampionami na kształt łąkowych dzwonków. Wieniec wielobarwnych kamieniczek okalał rynek.  Pośrodku stał ratusz z kogucikiem i różą wiatrów na szczycie, a przed nim dyby i szubienica – „co by pospólstwo znało mores”. Mimo widocznych straszaków, Żywia wypatrzyła, jak miejscowy moczymorda podszedł sobie pod obrośnięty pokrzywami mur, wyciągnął przyrodzenie i z gromkim: ”ooooch i aaaaaach” załatwiał potrzebę kreśląc biodrami koła.

Zawstydzona prędko odwróciła głowę, do takich widoków bowiem nie przywykła, choć przecie w siole, a nie w wielkim grodzie chowana była. Co to będzie? – myślała – tam ludziska proste, a jednak swe wychodki mają… Wyjęła z kieszeni  otrzymany od babki zwitek papieru, na którym był adres znajomej prowadzącej bursę dla przyszłych czarownic. Rozwinęła rulonik i próbowała odczytać poplamiony inkaustem fragment almanachu, gdy jakiś pędrak podbiegł, wyrwał z dłoni zawiniątko i uciekł w stronę baszty. Żywia rzuciła się między stragany w pogoni za chłopcem, ale malec był szybszy. Zrezygnowana przycupnęła na kamieniu próbując znaleźć wyjście z kłopotliwej sytuacji. Obserwowała chwilę przeszklone witryny i szyldy cechów: szewc miał zawieszony ażurowy zarys buta, piekarz – chleb, a złotnik – pierścień. W oddali chybotała na wietrze menzurka – atrybut alchemika. Tam też niezwłocznie się udała. Skrzypnęły drzwi. Z okurzonych woluminów wychylił się starszy człek. -Co panienkę sprowadza o tak nieprzyzwoitej porze? – spytał i zaraz zoczył w czym rzecz. -O nie! Nie ma mowy – odmówił – zanim jeszcze zdołała cokolwiek powiedzieć. -Nie szukam uczennicy. W ogłoszeniu wyraźnie zaznaczyłem, że adeptem winien być mężczyzna! 

cdn.








2 komentarze: