Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 10 października 2023

Wiedźmińskiego terminatora przypadki XI

   Tak mógłby wyglądać portal :)


albo tak!



   Babka nie wytrzymała, wzięła i siłą przytuliła dziewkę, która zrazu się ocknęła. Wygłaskała ją porządnie po włosach, tak by się uspokoiła i kazała mówić. -Co też i Żywia rychło uczyniła.
- Ty się nic nie bój, my tu społem zaraz wszystkiemu zaradzim - odezwała się Kowalowa.
Po nitce do kłębka zlokalizowały jaskinię, i strumień, i Jaryłkę, po czym za pomocą magicznego portalu wartko przeniosły się w  miejsce, które Żywia w wizji obaczyła. 
Jaryłka ledwo dychała. Sama pewno już by  dawno z wycieńczenia pomarła i do pałacu Śmierci dotarła, ale przecie wiedźmą była, a wiedźmy, jak świat światem, łatwo nie ubijesz. A tu na dodatek jeszcze niespodziewana pomoc nadeszła.
Bo jak już ją czarownice na wpół żywą znalazły, to dalej stosować maści przeróżne, eliksirami poić, zaklinać, przywoływać... Harmider był przy tym i zamęt, a głośno było i tłoczno - wszak wiedzący wiedzą, że magija z chaosu przybywa, a zamysł w jawę przemienia.  W dodatku Babka sięgnęła po nowe techniki zwane szumnie homeopatyją, także Jaryłka prędko siłą wiary i tychże zabiegów ozdrowiała. I... ogromnie zgłodniała. A że wiedźmy wielce hojne przy tym były (szczególnie dla członkiń swej profesji),  takież jako Koło Gospodyń Wiejskich w tych samych osobach, to i nakarmić Jaryłkę, jak nic, musiały. Za to wyratowanej z opresji dobrota taka się w sercu rozlała,  iż szczęśliwie o gąsiorku młodego wina sobie nagle przypomniała i do zgromadzenia razem z nim dołączyła. Tedy wszystkie jak jeden mąż do sabatu  przez wspomniany portal powróciły i za trzydniowy bigos i winko się wzięły. Tak oto Żywia częścią konwentu Nieprawych i Niesprawiedliwych została i Jaryłkę od zguby wyratowała.

  ***
Tymczasem strzyga, wielce swym występkiem podbudowana, postanowiła zmienić otoczenie. A ponieważ sioło znacznie jej zbrzydło i zmęczyło, to pofrunęła prosto ku stolicy, rozpocząć nową, artystyczną karierę. Wiadomo, w królewskim grodzie, ludzie obyci są i światli, to i na wielkiej poezyi się prędzej poznają. Odwiedzała zatem karczmy i zajazdy. Siadała zwykle w kącie i ukradkiem suche wersy skrobała, a smutne ślepia przy tym takie robiła, a tak wzdychała, że się zawżdy jakiś samotny do niej przysiadł. Tak czy siak, w stolicy nigdy głodem nie przymierała...

cdn.

10 komentarzy:

  1. Uy que bueno que regresaron. Te mando un beso.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie cudne opowieści...
    I językiem staropolskim pisane...
    Bardzo mi bliskie z racji ciągot ku tradycjom słowiańskim...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Język to sobie sama taki wymyśliłam, ale to prawda sięgam po stare słowa. Świat i czas przedstawiony również jest bliżej nieokreślony. Taki trochę jakby baśniowy sen, gdzie wszystko się może wydarzyć. :) Myślę, że elementy wiary słowiańskiej, humor i temperament nie sposób wykorzenić. 😀
      Dziękuję za komentarz, miłego dnia!

      Usuń
  3. No i mamy nową, fascynującą bohaterkę tej opowieści - strzygę! No chyba, że to tylko epizod. Poczekamy, zobaczymy! Tak czy siak cieszę się lekturą Twojej opowieści i nieustannie podziwiam Cie za inwencję, jezyk, poczucie humory i polot!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc strzyga miała być tylko epizodem. Nawet imienia jeszcze nie posiada. Nie przyszło mi do głowy, że jej postać się spodoba! A tu proszę! Pomyślę... :)

      Usuń
  4. witam ♥
    świetnie się czyta Twoje opowieści.. lubię takie baśniowe klimaty.. tam wszystko zdarzyć się może.. niby na jawie i we śnie dzieje się .. ;)

    - pozdrawiam serdecznie i ciepło, życzę dobrych dni
    i moc cudowności ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Zapraszam do odwiedzania i czytania. :)

      Usuń