Kiedy tylko Żywia zmrużyła oczy, wnętrze starego, zatęchłego sklepiku, gdzie urzędował alchemik, zaczęło się zmieniać; ściany przemieniły się w szpaler drzew, bogato zdobione kobierce w leśną ściółkę, a meble w krąg wielkich kamieni. Uroczysko otaczały bagna. Pośród kikutów drzew i trzcin pojawiały się gorejące oczy dzikich zwierząt, błyskały widma błędnych ogników, a księżyc jak żuraw brodził wśród sitowia goniąc łuski gwiazd, które spłoszone próbowały dobić do brzegu.
Zwinięta jak gronostaj w gnieździe wiedźma przeciągnęła się i obejrzała okolicę. Rozpoznała miejsce swoich wcześniejszych, dziewczęcych jeszcze wędrówek. Tyle, że alchemik nie zostawił jej żadnych wskazówek, żadnej tajnej broni, zaklęcia, ni nic. I chcąc nie chcąc wylądowała sama w lesie sakzana na poniewierkę. Wówczas przypomniała jej się złota myśl wydrapana gwoździem w babcinej wygódce: „Jeśli sam tego nie zrobiszsz, nikt za ciebie tego nie uczyni. A jeśli nawet zrobi, to bądź pewien, że spartaczy.”
W krzakach usłyszała szmer. Nie była sama, jak jej się wcześniej wydawało. Nagle nad jej głową pojawił się krąg zafrasowanych czymś kobiet. Pewno nietutejsze – pomyślała w pierwszej chwili - w tej sprawie myliła się również. Chociaż jedne faktycznie przybyły z daleka, to inne pochodziy z tej samej wioski co młoda wiedźma, zmienione jednak były odrobinę: wszystkie przywdziały odświętne stroje, wymalowały oczy i usta, a młode, niezamężne na głowy włożyły wieńce i barwne przepaski. Naliczyła wszystkich dziesięć: była tam: kowalowa, młynarzowa, żona kołodzieja i piwowara, ich trzy córki: Jewka, Sława i Bogdanka, babka Kurza Łapka i jeszcze dwie inne seniorki: stara Haścowa i Borowikowa.
-Wreszcie cię tu ściągnęłyśmy – rozpoczęła babka. -Ciężko było znaleźć w Swornej portal, ale intuicja nas jednak nie zawiodła. U prestidigitatora żeśmy odnalazły stary i dawno używany, toteż i trudności były, ażeby uruchomić. Toteż szukałyśmy dalej i otworzył się jeden u tego zdziadziałego alchemika.Wprzódy jednak trzeba było się nagłowić, ażebyś do niego do zakładu trafiła. Mamy tu jednak swoje znajomości - mrugnęła do starszyzny.
-Ale wróćmy do sprawy – przerwała babciną przemowę kowalowa - zadecydowałyśmy społem, to znaczy konwent zadecydował, żeś gotowa do nas przystąpić.
- A czym się zajmuje taki konwent? – spytała Żywia tuląc się do swej babki.
-Jakby to ci wyjaśnić? – zabrała głos Borowikowa. - To jest takie jakby kółko zainteresowań. – Wiesz jak to jest przecie: jedni lubią grać na fujarce, drudzy haftować lub pielić grządki, a jeszcze inni, gdy miesiączek na niebie w pełni, lubią ganiać na golasa po lesie. Organizujemy sobie takie zloty kilka razy do roku, jeśli chcesz, to zapoznam cię z programem – uśmiechnęła się podając dziewczynie zwinięty pergamin. Tylko nikomu ani pary z ust. Chłopstwo się denerwuje, gdy im baby w noc znikają. Jak się zwiedzą, to skończą się balangi.
cdn.
A jeszcze inni lubią wyrywać w ogrodzie chwasty :) Apetyczne fotki...
OdpowiedzUsuńJak chcesz, to dopiszę. 😀 Jesień jest apetyczna i kolorowa. . 🌽🍇🌰🍂🍁🍎🍐
UsuńŚwietny pomysł z tym zlotem czarownic, babskim konwentem. Czasem mam wrażenie, że my kobiety na blogach też tworzymy cos w rodzaju takiego magicznego "babińca" .Podobnie wrażliwe, nieco szalone, ale niezwykle twórcze dusze...
OdpowiedzUsuńO to to! Też tak myślę. Dziękuję za komentarz i odwiedzanie bloga. 😀 Bardzo mi z tego powodu miło.
UsuńA mój komentarz chyba w spamie!
OdpowiedzUsuńJuż znalazłam! 😉
Usuń