Ni mniej, ni więcej,
wybiera za środek lokomocji
zatęchły podmiejski szmelc.
Scenariusz bywa podobny
- choć nie taki znów oczywisty,
mniejsza o to…
W opasłym tomisku przechowuje
pęk złamanych stronic;
litery skaczą, rozmazują się.
Kątem oka łapie ledwo widoczny sens
od lat oswojoną pętlę,
- do szpiku kości
znaczony ołówkiem wers,
mokre rękawy od łez,
koliste reakcje kierowcy,
marszrutę przechodnia...
Ciekawie napisane :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMiło mi. Dzięki pozdrawiam.
UsuńZgadzam się z Doris. Można zinterpretować na kilka sposobów. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJestem otwarta na wszelkie sugestie. Nie krępuj się. :)
UsuńBywają takie chwile, gdy nie umiemy pozbierać myśli...
OdpowiedzUsuńAle Ty pozbierałaś, napisałaś bardzo emocjonalny wiersz...
Ja tylko zbieram słowa. Czasem się ładnie układaja, czasem mniej. Dziękuję za odwiedziny Polu. Pozdrawiam. 😀
UsuńMelancólico poema. Me gusto. Te mando un beso.
OdpowiedzUsuńEste poema no pretendía ser melancólico. Pero a veces es así... Que tengas un buen resto de semana.
Usuń