Dni mijały, Żywia spędzała je zwykle w otoczeniu zwojów i starodruków. I kiedy tylko jakieś zaklęcie sobie chciała przyswoić, zaraz je ćwiczyła, by lepiej zapamiętać. Prowadziła przy tym księgę, gdzie spisywała swoje obserwacje, przyczyny i skutki zamawiania, wpływ na otoczenie, tudzież na pogodę. Praktykowanie kończyło się zwykle długimi wędrówkami w głąb siebie i po drzewie życia; czasem w dół i na zewnątrz przez portal, którego przekraczanie nie sprawiało jej teraz większych trudności. Chyba, że Leszy ją przy tym zoczył i zaraz na kraj lasu chciał odprowadzić. Żywia dobrze wiedziała do kogo ów głąb kniei należy, ale i tak tam ciągle wracała. Podczas tych wiedźmińskich podróży odnajdywała swoją siłę. Nikomu nigdy nie zdradzała, gdzie szuka swego światła. Źródło mogłoby stracić moc i ona o tym wiedziała. Chroniła je więc swym milczeniem.
Portal jasnym błyskiem otworzył się automatycznie wśród drzew i zamyślona Żywia przekroczyła próg, by wrócić do komnaty, gdzie ostatnimi czasy pomieszkiwała. Nagle pojawił się w niej gospodarz.
-Tynktura niegotowa, a ty sobie wycieczki urządzasz?! -okrzyczał ją alchemik – zaraz mi tu wracać do roboty! Tyle mamy zamówień przed nowym rokiem! Żartowanie z czeladnika było bowiem w dobrym tonie, a tradycję, jak wiadomo, należy przekazywać z pokolenia na pokolenie, tak jak wianki rzucane przez dziewczęta na wodę w Małą Nockę , jesienne dziady , czy dekorowanie wiecznie zielonego drzewka.
- Szukałam w lesie drzewka - odparła zaskoczona. Chciałam ci chatę do świąt igliwiem przybrać, jemiołę zebrać i siankiem kąty powyścielać. Przyszłam się u ciebie schronić, a tyś mnie diabłu za parę miedziaków sprzedał! - nie wytrzymała.
I widać było dobrze, że Żywia nie żartowała. Alchemik chciał jakoś zmienić temat i do zbioru ziół natchnąć i zachęcić zanim całkiem co żywe przymarznie, ale Żywia nie odpuszczała.
- Już więcej pod ziemię do diabłów nie wrócę! Ten któregoś nasłał, niepotrzebnie tu przychodzi i w okna zagląda. Niech sobie diablice w ich alkowach odwiedza, ja nie mam nic do tego.
Po tej rozmowie Żywia nie na żarty zaczęła myśleć o odejściu. Miała wszystko, co trzeba, żeby zacząć własną praktykę.
cdn.
Fajne opowiadanie :D Czekam na ciąg dalszy :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Przyjdzie czas, że napiszę. Dziękuję. ;)
UsuńGenial espero que pueda lograr su deseo. Te mando un beso.
OdpowiedzUsuń¡Los deseos están ahí para cumplirse! Te mando un beso.
UsuńZawsze kończysz w takim momencie, że potem się czeka na cdn i czas się dłuży!
OdpowiedzUsuńTo nie był umyślny zabieg. Samo tak się układa. :))
UsuńJa również czekam na ciag dalszy :)
OdpowiedzUsuńHmmm... Czas pokaże.
UsuńWciągnęłam się i już czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńNiekończąca się opowieść 🙈
UsuńNiekończąca sie opowieść? Dobry pomysł. Niech trwa, toczy sie jak rzeka. Żywia wędruje przez kolejne meandry zdarzeń, wytworzonych Twą wyobraźnią. Pięknie sie to czyta!***
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Dziękuję za słowa wsparcia. :)***
Usuń