Tu czas płynie ciurkiem;
jakby głaskać piórkiem,
jakby kłosów ziarno,
ustami zagarnął.
Zabrał hen wysoko:
w księżycowe oko,
w skrzących gwiazd firmament,
prosto w snów atrament.
W kamiennej strażnicy
stwór jest białolicy.
Senny z brzasku lśnieniem
chłodne mierzy cienie.
Ukrywa się we dnie,
a gdy słońce zwiędnie
woła mrok sierocy.
Sowa – skrzydła nocy.
9 sierpnia 2011
Me gusto el poema. Te mando un beso.
OdpowiedzUsuńGracias y saludos 🥰
UsuńNie spodziewałam sie sowy na koniec ;)
OdpowiedzUsuńBo ten wiersz jest jak jajko z niespodzianką. 😉
UsuńBeautiful blog
OdpowiedzUsuńThank you.💚
UsuńPlease read my post
OdpowiedzUsuńI will! 😉
UsuńSowa przecudnej urody!
OdpowiedzUsuńW tej dziupli były trzy takie. Nie jestem pewna co to za gatunek. Może poszukam później? Ty masz po swoim tacie zamiłowanie do latania, a ja miłość do tych przeróżnych ptaszysk. 🙂
UsuńNie da się nie kochać ptaszysk! Wczoraj spędziłyśmy c Dzieciątkiem pół dnia w papugarni.
UsuńTo pisklę puchacza wirginijskiego (ang. great horned owl) 🦉
UsuńMam nadzieję, że jeszcze je kiedyś spotkam. Do papugarni też bym się chętnie wybrała, albo chociaż do ZOO, ale u nas 100°F tj. ok 38°C. U Was też takie upały?:)
Upały okrutne.
UsuńDla mnie wyczynem jest znalezienie takiej dziupli z sową, od małego pałętam się po lasach i ani razu się na takie coś nie natknęłam. A ptaszory w ogóle nie chcą do zdjęć pozować :-)
To prawda. Nie chcą. Mieszkam na obrzeżach wielkiego miasta. Jest na tyle daleko, że jest tu wiele dzikich terenów i dzikich zwierząt. Mamy np. orły. Niestety widziałam je tylko z daleka.
UsuńPiękny magiczny wiersz i ta urocza sówka <3
OdpowiedzUsuńDziękuję, to bardzo miłe.;)
Usuń