3 marca 2013
Myliłby się jednak ten, kto by pomyślał, że tak będzie zawsze. Bo kiedy przyszło do podziału łupów, byle nóż wbijał się w stół, a zbójcy za fraki się brali i każden jeden o swych zasługach jeno pamiętał, a zrabowane dobra niedługo w kupie zostawały, albowiem zbójcerze mieli w planach samodzielne inwestycje.
*
Ale tak naprawdę wszystko zaczęło się od radosnego powrotu z Turkaweczki, kiedy podparli jeden drugiego i tak się wspierając prowadzili w kierunku swej kryjówki przez trzęsawiska wydzierając się przy tym w niebogłosy jak to "Kalina malina w lesie rozkwitała...", wyskoczyło wtenczas na nich z drzewa leśne licho. Paskudna to była szkarada, zdziczała i niebezpieczna, całe życie w dziuplach siedziała, więc trudno było przewidzieć co uczyni. Z postury podobna kobiecie, bo nagość jej nic nie przysłaniało; piersi miała suche, takież nogi i ręce. Żebra spowite były poszarzałą skórą, na głowie wyleniała, spod włosów łypały rozbiegane ślepia. Spadła na nich niczym zmora i o zlitowanie prosić zaczęła, o dobre słowo i grosza na chleb. Szkoda się tedy Twardostojowi zrobiło i próbując utrafić w oko, rzucił weń brzęczącego miedziaka. Spudłował, czym niestety jeno potworę rozochocił i od tego czasu licho przyczepiło się do zbójcerzy skutecznie. Starczyło, że zaszyło się gdzieś w krzakach i już znacząco popsowało szyki i zamiary rzezimieszków. A to wystraszyło karego konika Pokrzywki, który go aż na Maciejowe Pole poniósł, a to sporządzone przez Kacpra strzały jak nigdy błądziły. Menda natomiast zawiść czuć zaczął o pozycję przywódcy i jako doświadczony złodziejaszek podważał Twardostoja umiejętności. Nadomiar złego listy z podobiznami czerech już zbójców na trakcie powywieszano. Bogowie jeno wiedzieli, co też licho obaczyło w księciu, a czego inni nie mieli. Pewnikiem była to ta chwila słabości, kiedy to pieniądz szkaradzie darował i skutecznie do siebie straszydło przywiązał. Upiorzyca za nic bowiem nie chciała od zbójów odstąpić, aczkolwiek czyniła to skrycie.
*
Co się zaś tyczy dworowania i dworskich fanaberii; Maksymilian i Jagoda nie poprzestawali w zabiegach, ażeby przyszłej synowej dogodzić i zupełnie im nie przeszkadzało, że przyszły mąż się ulotnił. Uznano powszechnie, że młodzieniec musi się widocznie wyszumieć i nikt go nie poszukiwał. Halszka razem z teściową zarządziły konkurs na najpiękniejszą suknię. Zjeżdżali zatem na dwór znamienici krawcy, ażeby swoje projekta przedstawić. A kiedy żadno odzienie, przyszłej księżnej się nie spodobało, na dwór wołano zamorskich kupców, którzy materię wszelaką ze sobą mieli: koronki i hafty, adamaszki, jedwab i taftę, perły, tudzież drogie kamienie. Docierali tam również handlarze żądni zemsty, na których to na trakcie napadnięto i którzy domagali się zadośćuczynienia, a przynajmniej wyłapania i nanizania na pal parszywych zbójcerzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz