(18 grudnia 2012 )
Młody książę, któremu na cześć dziada i pradziada dano na imię Twardostój, poszedł niechybnie w ślady ojca, gdyż z przeróżnych wymyślnych w świecie uciech najbardziej cenił sobie łowy, łamanie niewieścich serc i łajdaczenie się. Wymienione rozrywki stały się znakomitym powodem, aby w ogóle na dworze nie bywać. Za to Jagoda, która była mu jak matka załamywała ręce nad niepohamowaną chucią, bo młodemu ciągle było mało i mało. Jakaś nieznana wszechpotężna siła popychała go w kierunku zdecydowanie dlań nieodpowiednim: do piastunek, praczek, koronkarek, szykownych modystek, lub gorseciarek, pokojówek, urodziwych, acz naiwnych gęsiarek, dojarek i specjalistek od byśków. Aż tolerancja księżnej zaczeła topnieć i synowskie wybryki poczęły jej poważnie doskwierać. Myślała ciągle, jakby tu gagatka usadzić? -Czym? -Ano ożenkiem z zacną, posażną, ale niekoniecznie rozgarniętą arystokratką w rzeczy samej! Tak, ażeby teściowa miała jeszcze co do powiedzenia, gdyby trzeba było reagować. Toteż z inicjatywy księżnej matki wysłano poselstwa do okolicznych dworów, a nawet na zamek królewski, aby nadobną pannę księciu przysposobić i szacher-macher prędko młodzież zaślubić, ażeby biedy jakowej z pospólstwem nie zdążyli wcześniej uczynić.
Zanim jednak wrócą – myślał Twardostój – trzeba mi ostatni raz swawoli zakosztować, a potem… Potem to się zobaczy. Wybrał się tedy młody książe z druhami swemi wiernemi trzema: Janem z Janowic, Bartoszem z Kołomyi i Witkiem spod karczmy „Wyrwigrosz” zapolować w borze na niedźwiedzia.
Rosa drżała wdzięcznie w pierwszych promieniach słońca, kiedy kompania zasadzała się na drapieżnika. Upatrzyli stanowisko nieopodal barci umocowanych w leciwych dębach. Ze sprzętem mieli nieco ambarasu, ale pszczoły zajęte zbieraniem nektaru nie zważały na żadne ludzkie zasadzki. Przechadzały się cierpliwie po kosmatych pręcikach kwiatów pilnie zapylając to, co trzeba. I nagle w oddali usłyszeli wyraźny ryk i jakby tętent dzikiego zwierza. Powietrze ponownie rozdarł przeraźliwy dźwięk, blisko barci zaroiło się nagle od pasiastych owadów, które przyuważyły agresora. Niedźwiedź zwęszył miód i już był blisko. Naraz począł wspinać się do plastrów ukrytych w konarach drzew, kiedy młody książę wyskoczył na niego z włócznią, cisnął, ale chybił. Zwierzę machnęło łapą, zeskoczyło z drzewa i mało co nie rozłupało młodzikowi czaszki. Na ten czas rzucił się mu nawet do gardła, ale niespodziewanie zatrzymał go dziewczęcy głos.
-Misiek! Misiek, w tej chwili przestań! Nie wolno! Misiek!
Rzeczony misiek zamruczał pod nosem i odstąpił się od ofiary. Tymczasem Twardostój osunął się na posłanie z leśnych paproci, lecz nim stracił całkiem przytomność, zdążył jeszcze zoczyć zwiewną nad nim postać, która uratowała go od zguby i swoich towarzyszy, którzy właśnie szli mu na ratunek.
cdn.
☺️ Czekam na ten cdn... Zapowiada się ciekawie!
OdpowiedzUsuńMam już gotowe. Zapraszam do lektury.:)
Usuń