Z Leliją była z goła inna historia. Mimo, że pomocna była w obejściu, to jednak nadzwyczaj delikatna. Kowalowa załamywała spracowane ręce i bała się o jej przyszłość, po tym jak ostatnio wysłała dziewkę na targ. Lelija miała kupić materiały i barwne nici na hafty. Dziewczyna poszła, nawet chętnie, drogą polną i przez las. Wśród polnych kwiatów i słuchając śpiewu skowronka. Nie wiedzieć kiedy przemierzyła targ i miast kupić co matka jej nakazała, zawędrowała pod stragan kuśnierza. Na hakach wisiały wyprawione skórki dzikich królików, na stole pochwy, sakiewki, pasy i rzemienie. Ogarnął ją strach, chłopak, co u kuśnierza terminował, wzdłuż twarzy miał szramę, tak jakby go jakiś dziki zwierz drasnął. Na raz widzenia Lelija dostała, nie człowieka, a wilka w nim dojrzała. W jednej chwili na bruk upadła, a oczy dłońmi zakryła. Ludziska się zbiegli uspokoić dziewczyny nie mogli. W końcu pod dom rodzinny zaprowadzili. Kowalowa na to wściekła się, że z niczym wróciła i na domiar złego jakieś niestworzone historie opowiadała. Miarka się przebrała! Wysłała ją do ciotki Jadwigi, co samotnie na skraju lasu mieszkała, ażeby ludziska we wsi nie mieli z jej rodziny więcej pośmiewiska.
Z kolei Znajda hardo w kuźni pomagała. Kowal począł jej pokazywać tajniki rzemiosła. Ale tego jej było mało, ona pragnęła nade wszystko pojąć alchemii arkana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz