Lokalny myśliciel, który dosiadł się do rzezimieszków, podparł się rękoma o stół i zasnął beztrosko. Bździsława wyjadała właśnie ostatki kapusty, spojrzała na niego i pokręciła glową: -Gdzie mu do naszej kompanii? Niby człek rozumny, a głąbowaty jakiś taki. Bo czy godzi się za dzieło brać, kiedy zacięcia do napitku jednak ni ma?
-No to siup! – odpowiedział na te słowa Gniewko. Szast prast i było po okowicie. -Co to jest? – rozprawiał. -Choć każden jeden wie, że wszystko ma swój kres, każden jeden zdziwiony, że trunek się kończy? – Gadasz jako ten, no… Mędrzec jaki! – zaśmiała się Bździsława. -Ale mnie za potrzebą iść …
- A juści, natury nie oszukasz – odparł złodziejaszek.
Zapłacili więc i wyszli oboje z oberży. Wsparci jeden o drugiego szli w ustronne miejsce, nucąc sprośne piosenki:
„Pokochała dziewka grajka,
w łęgach na darninie.
Tera sama chowa srajdka,
Poszłaby za świnię…”
Odeszli kawałek i zaszyli się w krzaki. Kobieta podkasała suknię, kucnęła i zaczęła psioczyć, że pewnikiem od zimna wilka złapie. Gniewko odważnie, szerokim łukiem oddawał płyny. Ale co to? Przez gałązki widać było osobliwe zgromadzenie: kobiet, mężczyzn, elfów, strzyg i innych straszydeł. Wszyscy stali w koło ukwieconego ołtarza, na którym paliły się świece. Powietrze pełne było osobliwych aromatów: magicznych ziół i kadzideł pomieszanych z zapachem pszczelego wosku oraz darów złożonych z napitków i udźca pieczonego barana. Najwyraźniej było już po czarach i błogosławieństwie, ale kociołek dalej wesoło bulgotał na palenisku. Co chwilę ktoś dosypywał coś do niego: a to goździków, a to cynamonu i gałki muszkatołowej. Pewnikiem grzańca z jabcoka warzyli i pospołu spożywali. Czarownice zaczęły pląsać już wokół ognia, a czyniły to tak cudnie, że błogość wystąpiła na rozognione twarze gapiów. Przyjaciele urzeczeni widokiem podeszli bliżej i oddali się we władanie czarownej chwili.
Naraz, jak na złość, zoczyły ich obrabowane wcześniej wiedźmy. – To oni! – krzyknęła ruda – Złodzieje! Pojmać ich i pod sąd!- wrzeszczała czarnula.
Zanim się obejrzeli, już leżeli na ołtarzu spętani jak owieczki na rzeź. Wielki mistrz wyjął już sztylet; już miał ostrzem dotknąć szyi i żyły pootwierać, kiedy z zarośli na ratunek im wyjechał błędny rycerz cały w drogocennej zbroi. Skąd się tu wziął taki łebski wojak? - pomyślał nie jeden ze zgromadzonych. - Jezykami włada, choć widać, że błędny i pewnikiem w świętych wyprawach całą młodość w siodle spędził. Tłum rozstąpił się, gdy w srebrnej swej zbroi lśniącą łuną przecinał błonie. -Stój nikczemniku! Nie czyń im krzywdy!- ryknął, a głos jego potężny odbił się od zamczyska i wrócił echem. Zdjął rękawicę i pacnął prosto w łeb okrutnego maga.
Zaskoczony czarownik w zwiewnych szatach i z umazaną dla niepoznaki gębą chciał się już wycofać do swej samotni, kiedy rycerz ryknął po raz wtóry:
-Wpierw ze mną się zmierz. Stań w szranki z rycerzem, jeśliś chłop nie baba!
c.d.n.
Niektóre baby też by podjęły walkę ;)
OdpowiedzUsuńO tak! Z niektórymi to lepiej nie zaczynać, jeśli się nie ma uczciwych zamiarów. 😉😊
UsuńMasz niesamowitą wyobraźnię i świetny styl pisania. Bardzo mi się podoba:)
OdpowiedzUsuńDziękuję. To zależy co piszę. Jeśli jest to fantasy, to pozwalam sobie na taki prześmiewczy ton i tematy. Udanego weekendu 🤗
UsuńMe gusto el relato
OdpowiedzUsuńGracias. Esta es la siguiente parte mi fantasía titulada: "La vida de los matones".Te mando un beso.😘
UsuńA baby czasem są bardziej zadziorne od chłopów... I potrafią być pamiętliwe. Ale - pomijając - tekst ciekawy.
OdpowiedzUsuńDziękuję Joasiu! Uwielbiam charakterne kobiety i motyw błędnego rycerza, który wierny swoim ideałom pakuje się w najgorsze tarapaty. Facet i babeczka do zadań specjalnych, bohater(-ka), protagonista/protagonistka. Serdecznie pozdrawiam. Udanego weekendu 🤗
UsuńHaha, bardzo mi się podoba piosenka, którą śpiewali xD
OdpowiedzUsuńSamo życie, moja droga, samo życie. 😄😉
UsuńPodoba mi się ten styl języka i... Bździsława :)
OdpowiedzUsuńWitaj pracuję nad tym językiem. Ma być charakterystyczny i niefrasobliwy. 😉
UsuńA gdzie mój komentarz??? Wystrzelił w kosmos? :)
OdpowiedzUsuńSprawdzę. Dziękuję, że jesteś. 😘
UsuńPrzeczytałam z zainteresowaniem.
OdpowiedzUsuńAle skąd wzięłaś tą Bździsławę? Jestem zachwycona tym imieniem
Pozdrawiam z krainy deszczowców, wierząc że woda do nas nie dojdzie
Bździsława to tak naprawdę Bździsław, który wypił magiczną miksturę i zmienił się w białogłowę. Bardzo cierpi z tego powodu i chce znaleźć wyjście z tej fatalnej sytuacji. Podróżuje przez magiczne krainy razem ze swoim kompanem Gniewkiem zapoznanym w lochach u miejscowego władyki, również rzezimieszkiem.
UsuńBardzo smutne wieści. Mam nadzieję, że wkrótce woda opadnie i że wszyscy są bezpieczni.
Bardzo ciekawie napisane. Chętnie zaobserwowałam Twojego bloga
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do obejrzenia mojego nowego obrazu^^
Dziękuję za propozycję. Z przyjemnością obejrzę.
UsuńInteresujące. Ciekawy styl i ta Bździsława:) Masz wyobraźnię. Gratuluję talentu i serdecznie pozdrawiam:):):)
OdpowiedzUsuńWitaj, dziękuję za miłe słowa. Pozdrawiam serdecznie 🤗
UsuńMaterdyjo Bździsława xD imię, które skradnie nie jedno serce. Podobnie jak Bździsław. Cudowny pomysł na historię, wspaniały styl pisania, lekkie pióro :) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńWitaj, dziękuję za miłe słowa. Zachęcam do zaglądania. Dobrego tygodnia życzę.🤗
UsuńKolejna fantastyczna część. Bogata wyobraźnia godna pozazdroszczenia. Super Ci to wychodzi. Fajna ta zadziorna babka.
OdpowiedzUsuńCharakter to ważna rzecz. Pozdrawiam serdecznie!
Usuń