Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 11 września 2025

Dalsze losy rzezimieszków – Jak to wiwerna w szkodę przeciwko swemu poszła


   Spłoszona wiwerna krążyła jakiś czas nad polami nieopodal Sobótki, aż się w końcu umęczyła i na łące opodal odpocząć chciała. Paść się więc zaczęła, bo okropną wręcz ochotę na zieleninę miała. Trwało to chyba ze dwa stajania, a gdy brzuch swój napełniła, ułożyła się do snu w brzezinie. Modre oczy już przymknęła, kiedy nozdrza zwęszyły człeka. Łeb swój z krzaków podnieść jednak nie zamierzała. Pamiętała jak ją na Maciejowym Polu zbrojni przywitać chcieli, więc tym razem siedziała cicho. 

 Trzech wędrowców śladem węża szło przez łąki na przełaj głośno pokrzykując, kląc i śmiejąc się do rozpuku. Powiadali, że ledwo z życiem uszli, że ich jakieś topielice ku własnej usiesze zamęczyć pieszczotami chciały. 

 Jak tu bliżej podejdą, to ja im zara pokażę – zdecydowała smoczyca. Wiwerna żyła przeszło trzy stulecia i ażeby przeżyć, swój eozum używała . Gdy niczego nie świadomi zbytnio się do gada przybliżyli, to w ich stronę poleciała spora kula ognia. 

-Ki czort?! – wrzasnął Oreszko gasząc podpieczony zadek na kępie niebieskawej trawy. Zbójcy z krzaków puścili ku mnie płonącą strzałę!

Wtedy druga ognista kula pokonała dystans między paszczą wiwerny a Gniewka siedzeniem. Kula jednak zawróciła i spadła na krzaki.

-Ki czort? – pomyślała rozumnie wiwerna ślepia bystre wytrzeszczając przez zasłonę dymu. Potwór wiedzieć przecie nie mógł, iż rzezimieszek na swej piersi smoczy medalion nosi. Medalion za to dźwięczał i wibrował jak te pszczoły w ulu, to się Gniewko zorientował w czym rzecz.

-Nie bój, nie bój się maleńka – rzekł tedy do niej złodziejaszek. -Toć to ja Gniewko. Poznajesz li mnie? Ten drugi to mój druh Oreszko i Ćmak. Bździsława ze mną nie ma. Na zamku jako wojewoda sobie siedzi. Nie ma rady, gdy zaloty się udadzą, żenić się trzeba.

Na te słowa ośmielony jaszczur ewakułował się z płonącej kryjówki.

-O hohoho, ale żeś się poprawiła! Możeś i ty przy nadziei jako Jarosławna? – spytał rzezimieszek.

Odpowiedzi jednak nie uzyskał i zrozumiał, że pytanie nie jest na miejscu, skoro gatunek jest na wymarciu.

- Ciiiii… – szepnął Oreszko szturchając kolegę łokciem pod żebra. -Przecie nie godzi się gadać niewieście, że dobrze wygląda. Jeszcze się zezłości, czy co?

***

   W młynie zapanowały elfie rządy. Elfka wnet sprosiła swoich. A Jaśko we wszystkim jej nadskakiwał. Miast hartować ducha i ciało, miast się na powstanie przeciwko mocarnej armii zbroić, co noc urządzali uroczyste celebracje: z muzyką i śpiewem, z jadłem i tańcami, wszystko zaś wieńczyła uroczystość pojednania. 

Po takim duchowym oczyszczeniu Jaśko – syn Macieja i Hanki, z zawodu pastuch, zazwyczaj ciężko chorował. Zdrowy tryb życia nie korespondował bowiem z jego swojskim podejściem do świętowania.

***

   Po przygodzie z topielicami, Gniewko zapragnął wreszcie wrócić do siebie. Co rusz wiwerna zniżała lot, gdy stado owiec zamajaczyło im na horyzoncie.  Przerażenie zapanowało również w młynie, gdy elfia brać obaczyła jak skrzydlaty stwór ląduje na pobliskim zapuszczonym zielskiem zagonie. Wybiegli tedy do niego uzbrojeni w miotły, cepy i proce.

Na widok powstańców, Gniewko nie wiedział, czy śmiać się, czy płakać. Głową kręcił, łamał ręce i kazał się do Fril prowadzić.

c.d.n.





1 komentarz:

  1. Jak wszystko może zmienić smoczy medalion. Ciekawa jestem, co nas czeka w kolejnej odsłonie losów tych naszych rzezimieszków?...

    OdpowiedzUsuń