Kniaź Mikołaj to był chłop na schwał: zwykł w przeręblu kąpieli zażywać, bez nijakiej asekuracji z niedźwiedziem za bary się brać, a białogłowy to się nie mogły od niego opędzić taki był jurny. Czy to prosta dziewucha, czy gładka jak len bojarówna zaraz w jednym, czy drugim kącie lądowała, gdzie obłapiał ją w pół i prosto w oczy się wpatrując przemawiał doń rzewnym wierszem. Po takich zalotach dziewka sama bez oporów do dalszej procedury przechodziła. Jednak żaden nadworny skryba nie śmiał o tych praktykach w kronikach wypominać, za to każden jak jeden mąż barwnie opisywał, jako prawdziwym kniazia powołaniem była służba wojskowa. Już jako kilkuletnie pacholę strugał kozikiem szable i piki, z ołowianych żołnierzy ustawiał testudo i falangi, a najbardziej narywiste konie ujeżdżał na pastwisku tak, iż wracały z manowców gorzej umordowane, niźliby do objuczonego woza były zaprzężone.
Nikogo więc nie dziwowało, że gdy tylko wąs na licu Mikołaja się posypał, to na czele najemnego oddziału stanął, zdobywając u wojaków posłuch i poważanie. Jednostka kniazia Mikołaja złożona była z podobnych jemu siekaczy, rębajłów i pijaków. A on sam trzymał ich wszystkich krótko, bo tylko tak można było rządzić krajem, gdzie główną gałęzią gospodarki był nierząd i gorzelnictwo.
Kiedy kniaź otrzymał od pociotka zza granicznej miedzy zlecenie, ażeby stłumić pośrednich ludów powstanie, żachnął się uradowany, bo żadnej idei nie był tak wierny jako temu, by oczyścić świat z wszelkich dziwolągów – tj.: kurduplowatych, brodatych krasnoludów, z elfich odmieńców, od wszelkich szkaradnych stworów, które lasy, polanki i bagniska zamieszkiwały, a nade wszystko od trolowej zarazy.
Zwołał tedy dworskich ciurów i kazał ogłosić na swoich włościach stan wyjątkowy.
***
Kiedy dojarka Kaśka wychyliła się przez cembrowinę, ażeby cebrzyk z wodą przelać do konwi, zobaczyła wnet na skraju maciejowych zagonów chmarę odzianych w skóry, uzbrojonych konnych. Drgnęła tedy pomna swych przepowiedni. Cebrzyk na powrót do studni poleciał, a ona cichcem, opłotkami i nikomu nic nie mówiąc do młyna przez las pognała nowych przyjaciół od zguby ratować.
***
Wódz najemników nie docenił bowiem natury i niebezpieczeństw owego lasu za uroczyskiem i przewidzieć nijak nie mógł, że ludzie zechcą bronić swoich i nieswoich dziwactw.
c.d.n.

Genial fragmento. Te mando un beso.
OdpowiedzUsuń