Zażyłość Gniewka i Bździsława zaczęła się całkiem zwyczajnie. Jeden i drugi szukając przyzwoitej pijatyki, tudzież jakiejś barwnej przygody oraz towarzystwa, wzięli udział w tajemnej ceremonii na zlanej słońcem polanie. Na skraju lasu, w bliskim oddaleniu od osady o wdzięcznej nazwie Moczykije, zgromadziło się już barwne towarzystwo - były to wilkołaki, strzygi, diabliki i inne uduchowione straszydła. Większość z tam obecnych ludzi i nieludzi bardzo dobrze się znała. Zgromadzeni wokół ognia oddawali się nastrojowi, a uroczystość rozwijała się w niezwykle zagadkowym kierunku, gdyż przy dźwiękach dawnych pieśni zażywali nieznane Bździsławowi i Gniewkowi zioła i grzyby. No i nie wiedzieć czemu planowana uprzednio pijatyka zamieniła im się w bijatykę, a rzeczona bijatyka, w niezamierzony pobyt w lochu u miejscowego władyki Henryka I Ostańca. Stało się tak dlatego, gdyż zarówno Gniewko jak i Bździsław mało byli odporni na dary natury używane podczas ceremonii.
I jako, że czas w niewoli straszliwie im się dłużył, poczeli toczyć rozmowy, ba! - potyczki słowne, przez oddzielające ich kraty. A to o podróżach i stworzeniach po drodze spotkanych, a to o wściekle zawodzących minstrelach z północy, którzy nosili się, według ówczesnej mody w fasony przeznaczone jeno dla magów.
Na odchodne brodaty strażnik rzucił im koślawą, z lekka pomarszczoną rzepę, którą już na gościńcu spożyli. I tak Gniewko i Bździsław, chcąc nie chcąc, jako że zbliżył ich kryminał, dalej w nieprawości brnęli.
Pierwsze, co umyśleli, to wedrzeć się do zamku w Moczykijach i do komnaty nadwornego uczonego. Wieść gminna niosła, że ów jegomość, co rusz przedstawia Henrykowi zmyślne cudeńka. Ciekawość ich zżerała jak owe powstają, ale jeszcze bardziej skarbca wynalazcy.
I oto nadarzyła się okazja podczas jarmarku w grodzie przez bramę zwodzoną, a potem do zamku dotrzeć i dalej korzystając z nieuwagi dworskich ciurów po schodach i krużgankach do komnaty myśliciela.
-Czarodziej to ili uczony? -trudno orzec, rzekł Gniewko. Wewnątrz nieporządek, a w ścianie drzwi na trzy spusty zamknięte. Na ten widok oczy się roześmiały rzezimieszkom.
-Nic prostszego stwierdził Bździsław wyjmując pęk wytrychów. Chwile później już byli w srodku i już pokrętłem kręcili. Aż im cztery cyfry wyszły 2021 i owe drzwi się otworzyły. Ostrożnie wychylili się za nie. A tam świat jakby inny, królestwo jakieś odległe, złodziejaszkom nieznane, istot ludzkich nie sposób było rozpoznać, bo każdy jeden zamaskowany był. Jedna stara kobiecina laską swą ich pogoniła, wtedy właśnie zmiarkowali, że to plaga musi być! Wzięli tedy uciekać od powietrza morowego i zarazy nazad tam skąd przyszli. A jak się w izbie z tajemniczym pokrętłem znaleźli, dalej przy nim majstrować zaczęli.
Długo na to nie czekając w mechaniźmie wyskoczyła liczba 2022. Zaskrzypiały wrota, a za nimi ogniste strzały niczym smoki po niebie sunęły, także je rychło domknęli.
Zgodnie za to spróbowali jeszcze raz. I gdy zmyślne ustrojstwo wskazało 2023, przed oczami złodziejaszków ukazała się jakowaś karczma. Ludzie jacyś tacy poszarzali, a na stołach niby gulasz, niby kompot, a w nim świerszcze! Na ścianie widniał napis, którego nie zrozumieli i rozczytać by nie mogli, bo to odległa kraina musiała być:
"Jedz robaki uratujesz ludzkość!"
Mlasnął Gniewko z niesmakiem. Zerknął na Bździsława i bardzo im się ta wizja nie spodobała, więc zaniechali kolejnych prób.
cdn.
Ciekawe co by zobaczyli jakby jeszcze raz spróbowali :D
OdpowiedzUsuńW roku 2024 obstawiam rozpoczęcie Igrzysk w Paryżu.😁
Usuń