Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 12 października 2025

Księżyc żniwiarzy

wędrowne ptaki

prostują skrzydła 

linieją pola

goreją lasy

w mglistych kadzidłach

stokrotny owoc 

dźwigają sady

wieszczą nadzieję

pomnażasz życie

  zbierasz co siejesz







wtorek, 30 września 2025

CZY MARTWY SIĘ MARTWI?

 


Smętnie spoglądając w trumny otwarte wieka

martwemu zadano ostatnie pytania:


-Czy martwy się martwi równią pochyłą spadając w dół?


-Dlaczego przyszła nagła, niespodziewana śmierć?


-Cmentarzem i zmarzniętą ziemią na kość?


-Toną kwiatów – na co komu taki stos?


-Gdzie żywy ma pogrzebać swą rozpacz i złość?


-I że każdego czeka taki los?


Ani drgnęła mu powieka…


środa, 17 września 2025

Przesilenie

 Dziś przepełniło się w sobie lato,

w przypływie żarzącego się słońca

przerosło  ziemski ogród  poświatą

i omdlało w błękicie bez końca.


Kulminacją ostatniej godziny

prześwietlało wzburzone rośliny

strugami światła w mozajkach liści,

syte i płoche snem co się ziścił.


W potokach złota idzie nieznane,

dla nas niebo nie kończy się wcale,

arabeski różnorakich stworzeń,

i szumiących inkantacji płomień.











czwartek, 11 września 2025

Dalsze losy rzezimieszków – Jak to wiwerna w szkodę przeciwko swemu poszła


   Spłoszona wiwerna krążyła jakiś czas nad polami nieopodal Sobótki, aż się w końcu umęczyła i na łące opodal odpocząć chciała. Paść się więc zaczęła, bo okropną wręcz ochotę na zieleninę miała. Trwało to chyba ze dwa stajania, a gdy brzuch swój napełniła, ułożyła się do snu w brzezinie. Modre oczy już przymknęła, kiedy nozdrza zwęszyły człeka. Łeb swój z krzaków podnieść jednak nie zamierzała. Pamiętała jak ją na Maciejowym Polu zbrojni przywitać chcieli, więc tym razem siedziała cicho. 

 Trzech wędrowców śladem węża szło przez łąki na przełaj głośno pokrzykując, kląc i śmiejąc się do rozpuku. Powiadali, że ledwo z życiem uszli, że ich jakieś topielice ku własnej usiesze zamęczyć pieszczotami chciały. 

 Jak tu bliżej podejdą, to ja im zara pokażę – zdecydowała smoczyca. Wiwerna żyła przeszło trzy stulecia i ażeby przeżyć, rozumu używała . Gdy niczego nieświadomi zbytnio się do gada przybliżyli, to w ich stronę poleciała spora kula ognia. 

-Ki czort?! – wrzasnął Oreszko gasząc podpieczony zadek na kępie niebieskawej trawy. Zbójcy z krzaków puścili ku mnie płonącą strzałę!

Wtedy druga ognista kula pokonała dystans między paszczą wiwerny a Gniewka siedzeniem. Kula jednak zawróciła i spadła na krzaki.

-Ki czort? – pomyślała rozumnie wiwerna ślepia bystre wytrzeszczając przez zasłonę dymu. Potwór wiedzieć przecie nie mógł, iż rzezimieszek na swej piersi smoczy medalion nosi. Medalion za to dźwięczał i wibrował jak te pszczoły w ulu, to się Gniewko zorientował w czym rzecz.

-Nie bój, nie bój się maleńka – rzekł tedy do niej złodziejaszek. -Toć to ja Gniewko. Poznajesz li mnie? Ten drugi to mój druh Oreszko i leśny Ćmak. Bździsława ze mną nie ma. Na zamku jako wojewoda sobie siedzi. Nie ma rady, gdy zaloty się udadzą, żenić się trzeba.

Na te słowa ośmielony jaszczur ewakułował się z płonącej kryjówki.

-O hohoho, ale żeś się poprawiła! Możeś i ty przy nadziei jako żona Bździsława - Jarosławna? – spytał rzezimieszek.

Odpowiedzi jednak nie uzyskał i zrozumiał, że pytanie nie jest na miejscu, skoro gatunek jest na wymarciu.

- Ciiiii… – szepnął Oreszko szturchając kolegę łokciem pod żebra. -Przecie nie godzi się gadać niewieście, że dobrze wygląda. Jeszcze się zezłości, czy co?

***

   W młynie zapanowały elfie rządy. Elfka wnet sprosiła swoich. A Jaśko we wszystkim jej nadskakiwał. Miast hartować ducha i ciało, miast się na powstanie przeciwko mocarnej armii zbroić, co noc urządzali uroczyste celebracje: z muzyką i śpiewem, z jadłem i tańcami, wszystko zaś wieńczyła uroczystość pojednania. 

Po takim duchowym oczyszczeniu Jaśko – syn Macieja i Hanki, z zawodu pastuch, zazwyczaj ciężko chorował. Zdrowy tryb życia nie korespondował bowiem z jego swojskim podejściem do świętowania.

***

   Po przygodzie z topielicami, Gniewko zapragnął wreszcie wrócić do siebie. Co rusz wiwerna zniżała lot, gdy stado owiec zamajaczyło im na horyzoncie.  Przerażenie zapanowało również w młynie, gdy elfia brać obaczyła jak skrzydlaty stwór ląduje na pobliskim zapuszczonym zielskiem zagonie. Wybiegli tedy do niego uzbrojeni w miotły, cepy i proce.

Na widok powstańców, Gniewko nie wiedział, czy śmiać się, czy płakać. Głową kręcił, łamał ręce i kazał się do Fril prowadzić.

c.d.n.





czwartek, 4 września 2025

Haiku na koniec lata






***

wspomnienie lata

nowe piegi na skórze

motyl na dłoni

***

 zielone wojsko

musztra na rozkaz wiatru

aż po horyzont 



***


mieć cię przy sobie

na wyciągnięcie ręki

dojrzały pomidor




***

jak polne kwiaty

kolor wpleciony w kłosy 

okruchy lata




wtorek, 26 sierpnia 2025

Świerszcze

Łęgiem potokiem przeszytym,

doliną aż po  gór szczyty,

włóczy za nami się słońce,

 rozlewa złotem po łące.


Zmieniając szlaku zmartwienia

w pełne podziwu spojrzenia.

W uszach skrzydlate melodie,

zboże faluje łagodnie.


Najwyżej, na wzór stworzenia,

urosły młode marzenia,

gdyż ziarno  w sercu złożone,

w najmilszą udaje się stronę.


Prostuje drogi do przejścia,

ścieżka się robi pewniejsza.

Gdy w trawie tykają świerszcze,

same pisują się wiersze.






poniedziałek, 18 sierpnia 2025

Babie lato

Gdy się niebo przepierzało, 

ukrop zdawał się już chłodnieć

babie lato nas związało,

 zaplątało w sieć okrutnie.

 

Lśniącą przędzą porządliwie, 

głaszcząc skórę pieszczotliwie .

Jak pozbierać nikłe nitki,

 gdy się tworzą nowe witki?


Nęcą zmysły, plączą mowę,

 zatrzymują nas przy sobie.

Już nie wierzę w rozplątanie

pożegnanie i rozstanie.


Dzień w dzień ziemia drży od rosy 

pełne ziarna są już kłosy.

Ptaki kwilą o odlotach,

a my zostajemy w splotach.


Zakochani, zapatrzeni,

zasłuchani w łąk brzęczenie,

 srebrną nicią otuleni,

 w falach kwiatów zatopieni.