Gęsta mgła kładła się szarym woalem na kosmykach traw i spiralnie skręconych pióropuszach paproci. Konary drzew niczym kunsztowne budowle strzelały w górę hen, hen wysoko do gwiazd. Przywykłe do ciemności oczy jeźdźców rozpoznawały znajomy trakt do Sowiej Skały. Jednak schodzące w dół strumienia konie ciągle niespokojnie strzygły uszami. Coś jest nie tak… – pomyślał Bździsław i wtedy właśnie przez gęste zarośla dostrzegł, że w poliżu umówionego miejsca jakieś ciemne upiorne zarysy, jakby drapieżcy i jego ofiary.
-Uciekajmy! – zdążył krzyknąć przerażony, ale Gniewko nieznającym sprzeciwu gestem go powstrzymał... Zaczekaj, syknął, musimy sprawdzić, co to jest... Nagle cień skrzydeł wzbił się nad końmi, które wpadły w popłoch.
Trwało to zaledwie chwilę i kiedy wreszcie dotarli w pobliże zdarzenia, na dnie jaru leżały tylko zwłoki. - To handlarz dywanami! - od razu rozpoznał go Gniewko. I zrazu pomyślał, że wszystko, co zamierzyli przepadło, a w sercu poczuł dodatkowo kłócie i żal. – Mara odleciała. - uspokajał towarzysza. - Mieliśmy sporo szczęścia – stwierdził przerażony Bździsław. - Ale cały nasz wysiłek na nic! - zdenerwował się.
-Najlepiej zaczekajmy do rana - zadecydował Gniewko. Kiedy minie noc, ustalimy, co tu się właściwie wydarzyło - powiedział. - I może uda nam się go pochować... - dodał smutno.
Odrzuconą do tyłu głowę kupca szpeciła poszarpana, włóknista rana. Z piersi potwór wyrwał serce. Groteskowo sterczące nagie żebra wyglądały jak opuszczona ptasia klatka.
Tuż obok procesja mrówek niosła nasiona i liście. To zwróciło ich uwagę na leśną drogę, przez którą ciągnęła się jakby strużka krwi rannego zwierzęcia. W dole wąwozu pluskała woda. Podążając za znakami zeszli niżej. Wkrótce odkryli, że czerwona pręga prowadzi prosto w zarośla. Tam też odnaleźli truchło jelenia z rozprutym na wpół zjedzonym brzuchem. A opodal w listowiu zasnął ociężały po obfitej kolacji zmiennokształtny demon. Ciemnozielone parasole łopianu nieznacznie odsłaniały bladą, dziewczęcą skórę. Gniewko ostrożnie podszedł bliżej. Już uniósł zaostrzony kij do góry i już szykował się do zadania śmiertelnego ciosu, kiedy nagle jego ręka zastygła w powietrzu. Doszedł do niego jego wierny druh i od tej chwili obaj się jej przypatrywali.
A bezbronnej strzydze najwyraźniej coś się śniło, bo usta ściągnęła w dzióbek i poruszała nimi niby osesek pijący mleko. Piersi i uda miała jędrne, główkę kształtną, kibić wąską...
Żaden z rzezimieszków nie miał odwagi przerwać tej czarownej chwili i brutalnie wybić piękną krwiopijczynię ze snu. Dodatkowo zadawniona słabość Gniewka do czarnowłosych i długonogich wąpierzyc wróciła i wbrew rozsądkowi zapałał on silnym uczuciem do ponętnej młódki. Trwało to chwilę, może dwie, zanim świt wraz z promieniami słońca rozpoczął koncert leśnego chóru: brzęczenia, ćwierkania, burczenia, porykiwania oraz popiskiwania zapełniły las oznajmiając radosne nadejście nowego dnia. Zaskoczony swą niemocą Gniewko patrzył na śpiącą zapominając kim ona jest. I to był ich błąd! Niespodziewanie dzieweczka się wybudziła i stąpając na czterech kończynach ruszyła ku nim sycząc i odsłaniając dwa rzędy ostrozakończonych, białych zębów.
Zaskoczeni cofnęli się nagle Bździsław upadł, gdy postawiona do tyłu noga zaczepiła o korzeń starego dębu. W tej samej chwili strzyga skoczyła, przygniotła go swym ciałem i zaczęła bić i drapać Demonica zapominała jednak, że wraz z światłem poranka nastąpiła przemiana i nie ma już tyle siły jak podczas pełni. Szamotała się chwilę uderzając mężczyznę po twarzy i po piersiach, wreszcie na oślep gdzie popadnie. Gniewko zrazu obłapił ją od tyłu, a zaatakowany towarzysz zaczął skuteczniej się bronić. Strzyga zrozumiała, że nie ma w tym starciu większych szans i rzuciła się do ucieczki. Gniewko i Bździsław w ślad za nią. Kluczyła sprytnie wśród kolumnady świerków i sosen, by zgubić trop, aż wreszcie jej się udało.
Nie mogła daleko uciec – rozważali obaj – łapiąc oddech. - Pewnikiem pochodzi z podgrodzia. Tam wszelka swołocz pomieszkuje.
Ten demon to długonoga i ponętna młódka. Obecnie znam demona, mała, krótkie nogi, kucyk i też zabija.
OdpowiedzUsuńTakie małe demony z loczkami lub kucykami najgorsze! Człowiek hoduje, pielęgnuje, wozi na zajęcia, do głowy mądrości kładzie, a on/ona kiedy poczuje się ciut pewniej, idzie sobie w świat... Do swojego pokoiku spać. Zostawiając po sobie puste miejsce!
UsuńTaki los. 😥🤷♀️ Cieszmy się tym, co jest. Serdecznie pozdrawiam 🤗
🤗
Usuń😄
UsuńBeautiful post
OdpowiedzUsuńThank you 🤗
UsuńPlease read my post
OdpowiedzUsuńI will do that.🫡
UsuńMasz interesujący styl :)
OdpowiedzUsuńTaki inszy? 😄
UsuńESPERO QUE TENHA PASSADO UMA BOA PÁSCOA!
OdpowiedzUsuńVenha se juntar você também aos meus amigos, agora nesta minha experiência na blogosfera.
Abraços 🐾 Tirinhas do Garfield.
Bem-vindo ao meu blog. Sinta-se livre para comentar. 🫡😉
UsuńAleż wciągające! No ja pochłonęłam rozdział jednym tchem, super :) Do tej pory nie mogę z imion bohaterów, cudowne :D Zostają w pamięci na długo :) Czekam na dalsze dalsze losy! :)
OdpowiedzUsuńImiona były specjalnie wyszukane i wyselekcjonowane w taki sposób, by pasowały do charakterystyki psychologicznej bohaterów. 😉 Serdecznie pozdrawiam. 🤗
UsuńCześć ;) Trochę spóźnione ale... Wesołych Świąt ♥ Mam nadzieję, że święta minęły ci miło ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie 🤗
Angelika
Dziękuję za życzenia. Było bardzo miło. 🤗
UsuńGreat Pics!
OdpowiedzUsuńBjxxx,
Pinterest | Instagram | Linkedin
Thank you!
UsuńCiekawe. Pisz jak najwięcej
OdpowiedzUsuńBędę się starać. 😉
UsuńSuper się czyta, ale wiesz, że ja bardzo lubię tę serię:)
OdpowiedzUsuń