Gdy tylko zanurzę się w ciszy,
już mnie gdzieś wołają.
Gdy ziewam ukradkiem,
pytają, czy jeszcze jestem tu?
A duch mój bywa nieobecny
cztery ściany i sufit
to stanowczo za mało.
Od słowa do słowa
wymyka się ciszkiem,
z budynków wprost w rozległe przestrzenie:
gdzie tętnią i mienią się wody,
rozstaje i łączy się każda z dróg,
gdzie zachwyca święta geometria pól.
Z miękką falą odsłaniam horyzonty.
Dziś jest moim portem,
w którym nabieram sił
Jutro wybiorę nowy cel podróży.
Poczciwy nadbrzeżny gwar:
nawoływanie wodnego ptactwa
i napomnienie starych rybaków
by wystrzegać się toni,
złych ludzi i wzburzonych mórz...
Jakiż to absurd!
Nikt nie zatrzyma wiosny!
Zielenią się kurhany,
cmentarze pokrył bluszcz...
Freepic.com